piątek, stycznia 11

Tydzień z życia - czwartek, czyli bezsenność kontrolowana.

Znów 5.30. Dziwne, nawet jestem wyspana. Obejdzie się bez kawy. Poranna toaleta, makijaż w 10 minut i śniadanie. Płatki z mlekiem - najprościej i najszybciej.
6.20 - ubieram czarny golf, dżinsy i futrzaną kamizelkę. Pakuję laptopa do torby - dziś też czas na notatki w bibliotece - sesja za pasem.
6.30 - G. wstał. Jak ja zazdroszczę mężczyznom, mogą wstać pół godziny przed wyjściem i są gotowi. Kurcze, zapomniałam, że dziś jedziemy samochodem, wstałam za wcześnie. Kładę się jeszcze na chwilę i każę się obudzić przed wyjściem.
7.25 - jedziemy razem na uczelnie. G. wysadza mnie pod moją uczelnią, żegnamy się i jedzie na swoje zajęcia.
10.20 - koniec zajęć. Biegnę do biblioteki.
14.00 - Dość fizyki na dziś. Przynajmniej w tym momencie. W domu jest jeszcze spaghetti z wczoraj. Nie muszę gotować!
15.15 - Po raz kolejny w galerii. Dlaczego tu jest ZAWSZE tyle ludzi?! Udaje mi się kupić kilka fajnych i przydatnych rzeczy - głównie klasyki, które każda z nas powinna mieć w szafie - z listy, którą zrobiłam kilka dni temu.
15.45 - Jem, oglądam program Cejrowskiego (Boże, gdyby każdy wykładowca potrafił opowiadać tak jak on nauka byłaby przyjemnością!
16.30 - Zaglądam do kalendarza i jeży mi się włos na głowie. Piątek - kolokwium, sobota - kolokwium, poniedziałek - 3 kolokwia, wtorek - kolokwium + ćwiczenia + odpowiedź ustna, środa - zaliczenie dwóch przedmiotów + ćwiczenia + poprawa 2 kolokwiów z matmy, czwartek - ćwiczenia, egzamin, zaliczenie, piątek - kolokwium, ćwiczenia, odpowiedź ustna. I tak przez 3 tygodnie. Kiedy ja się tego wszystkiego nauczę? Weekend jest zbyt krótki, jeszcze to kolokwium w sobotę.
Trzeba umówić się na inny termin czwartkowego egzaminu, albo chociaż na późniejszą godzinę, koniecznie - odbywa się w trakcie ćwiczeń, nie jestem w stanie na niego pójść. Cholera, a gdzie czas na zajęcie się domem?
17.00 - biochemia wzywa i już wiem, że dzisiejszej nocy nie będzie dane mi spać. Strayer to najbardziej kanciasty facet jaki był w moim łóżku - zdecydowanie.
21.00 - mózg zaraz mi wybuchnie. Istota szara już dawno poszła stać, neurony zaczynają strajk i grożą, że nie będą przesyłać więcej impulsów, więc negocjujemy. Pół godziny przerwy, energetyk i coś słodkiego? Nie, ich postulaty przewidują dłuższą przerwę, spacer i porządny posiłek. Ponieważ zakupy planowałam na sobotnie popołudnie w lodówce nie mam zbyt wiele by szybko wyczarować jakieś jedzenie. Mam ogromną ochotę na sałatkę grecką. Ratuje nas Tesco, otwarte do północy. Jedziemy, kupujemy wszystko, czego nam potrzeba, wracamy. Udaje mi się jeszcze chwilę przespacerować.
22.00 - jedzenie, głupi serial na którym nie trzeba myśleć i jestem jak nowo narodzona.Czas wracać do nauki.
04.00 - nie mam już siły. Mózg mi się zlansował. Niby wszystko umiem, bo to przecież logiczne, ale ciągle się boję, że o czymś zapomnę. Idę wziąć kąpiel, a potem przygotować się do dzisiejszego dnia.
06.00 - jestem gotowa, wyglądam (szkoda że tylko wyglądam) na wypoczętą, zjadłam śniadanie i wypiłam 2 kawy. Mój dzień trwa zdecydowanie zbyt długo. Po powrocie z koła zarządzam spanie przez 3 godziny, a potem naukę do sobotniego kolokwium (kolokwium w sobotę na dziennych - kto to widział!)


8 komentarzy:

  1. co studiujesz? ;) bardzo podobny dzien jak u mnie:D

    OdpowiedzUsuń
  2. o masakra! jak ty dajesz radę w ogóle? podziwiam, serio!

    OdpowiedzUsuń
  3. Studenci mają naprawdę przerąbane. Czytałem tego posta jak jakiś dziennik szalonego naukowca, który jak wiadomo nie marnuje czasu na sen. Powodzenia i życzę więcej sennych dni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Stryjer.... brrrr do tej pory sni mi sie po nocach

    OdpowiedzUsuń
  5. tęsknię za studiami i sesją. to wyjątkowy czas w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sesja to ciężki czas, ale pamiętajmy, że po nim nadchodzi czas spełnienia i radości z zaliczonych egzaminów ;)
    Pozdrawiam Pawel

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja myślałam, że moja sesja jest mega groźna :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Skąd ja to znam... Coś jakby u mnie, z tym, że ja mam jeden kierunek ale bardzo wymagający niestety.

    Ada

    OdpowiedzUsuń