Pamiętacie moją przygodę z wyzwaniem 30 days to change? W ostatnim dniu starego roku przyszedł czas na małą aktualizację. W zasadzie czas przyznać się przed Wami, że projekt został chwilowo zawieszony.
Zrealizowałam 2 tygodnie projektu - tydzień pierwszy podsumowałam tutaj.
Tydzień drugi polegał na próbowaniu nowych rzeczy. Jego wynikiem jest właśnie inna szata graficzna bloga. Starałam się w tym czasie słuchać muzyki, której normalnie bym nie wybrała i okazało się, że znalazłam kilka naprawdę fajnych kawałków, które na stałe zagościły na mojej playliście. nie udało mi się niestety używanie nowych wyrazów. Starałam się, ale nie wyszło. Za to bardzo dobrze sprawdza się metoda "Planuj i osiągaj" - do tej pory co wieczór zapisuję dokładny i bardzo szczegółowy plan wszystkiego, co chcę zrobić danego dnia, nie pomijając nawet wyrzucenia śmieci, a wieczorem rozliczam się z tego co się udało a co nie.
Teraz czas na wytłumaczenie. Projekt rzecz jasna bardzo mi się podoba i mam zamiar go kontynuować, jednak podjęłam świadomą decyzję odłożenia dwóch ostatnich tygodni na początek nowego roku. Wiem, że to łatwe wytłumaczenie, ale mój miesiąc był naprawdę szalony i bardzo pracowity. Każdy dzień wyglądał niemalże tak samo - pobudka o 5, godzina nauki, szybki prysznic i przygotowanie do wyjścia, śniadanie, 8-14 zajęcia i 14-21/22 praca. W czasie podróży komunikacją miejską czytałam książkę lub się uczyłam. Podczas przerw w pracy robiłam szybkie zakupy. Po pracy szybko jadłam kolację i brałam prysznic, szybko ogarniałam mieszkanie i uczyłam się przez 2-3 godziny, po czym szłam spać. Podjęłam decyzję o przełożeniu go na później ze względu na tematykę 3 i 4 tygodnia wyzwania.
Tydzień 3 przebiega pod hasłem "Tydzień perfekcyjnego życia" i bynajmniej nie ma to nic wspólnego z Panią Rozenek. Stwierdziłam, że jeżeli chcę faktycznie dokładnie zagłębić się w tematykę tego tygodnia nie mogę wiecznie nie mieć na nic czasu. Chciałabym skupić się w tym czasie na sobie i wypracowaniu nowych nawyków, a nie na tym, czy zdążę do pracy jeżeli spędzę w bufecie 10 minut pijąc kawę.
Dlatego też w pierwszym tygodniu stycznia mam zamiar przeżyć swój perfekcyjny tydzień. Mam zamiar skupić się na swoim organizmie, ale nie tylko. W tym tygodniu będę jeść zdrowe posiłki, ćwiczyć, pić dużo wody - słowem prowadzić zdrowy tryb życia.
Postanowiłam nie dać się jednak zwariować - nie zamierzam wprowadzać radykalnej zmiany diety na ten tydzień, nie mam zamiaru w czasie jego trwania zostać weganką czy wegetarianką. Kocham mięso i nie zamierzam odbierać sobie tej przyjemności. Mam zamiar jednak wprowadzić do jadłospisu więcej warzyw i owoców, zamiast wieprzowiny może wybiorę rybę lub jagnięcinę albo chudy drób? Ograniczę też ilość słodyczy i nie będę piła słodkich napojów. I będę piła tylko 1 kawę dziennie. Zamiast tego - zielona herbata i dużo soków.
We wtorek mam za zadanie na kartce papieru zrobić tabelę i jedną z kolumn nazwać "PRAWDZIWE JA", a w drugiej "IDEALNE JA" - i je wypełnić. Następnie znaleźć 3 cechy z kolumny "IDEALNE JA", które mogę realnie wypracować i zacząć je w sobie rozwijać oraz 3, które są niemożliwe do osiągnięcia i zastanowić się dlaczego chciałabym je mieć i dlaczego są poza moim zasięgiem.
W przyszłym tygodniu relacja z "Tygodnia perfekcyjnego życia". A następna notka, pierwsza w roku 2013 będzie dotyczyła niezbyt lubianego przez studentów tematu... sesji. Podpowiem Wam, jak poradzić sobie z organizacją czasu i nauką i przedstawię pomysł na jej rozplanowanie.
Tymczasem życzę Wam szampańskiej zabawy oraz świetnego rozpoczęcia Roku 2013! Niech Nowy Rok będzie lepszy niż poprzedni! Niech ta "trzynastka" na końcu przyniesie Wam szczęście!
Do przyszłego roku!
poniedziałek, grudnia 31
niedziela, grudnia 30
Kilka słów o noworocznych postanowieniach
Przed nami gorący okres noworocznych postanowień. Mnie samej też nie raz zdarzyło się zapomnieć o swoich postanowieniach, bądź postawić przed sobą cel, który był nieosiągalny. To powodowało we mnie tylko frustrację i niechęć do dalszych działań.
W tym roku postanowiłam, że każde swoje noworoczne postanowienie będę traktować jak konkretny projekt do zrealizowania, co oznacza, że każde z tych postanowień dzielimy na podzadania, które mamy wykonać w określonym czasie. Ale nie robię szczegółowych planów dziennych - wręcz przeciwnie - ustalam dead line dla każdego z zadań i staram się wyrobić w czasie pamiętając, że każdy wysiłek, którego się podejmę by doprowadzić zadanie do końca, zbliża mnie do osiągnięcia wymarzonego celu.
Jak wspominałam w poprzednim poście - w 2012 roku udało mi się zrealizować niewiele rzeczy, ale o bardzo dużym znaczeniu dla mnie. Spełniło się też jedno moje marzenie - po raz pierwszy w życiu, po 22 latach nie posiadania choćby własnego kącika w domu, mam własny pokój!
JA:
Rok 2012 był dla mnie jednak rokiem, w którym ciągle oglądałam się za siebie. Nie z powodu strachu - żeby mnie wystraszyć potrzeba naprawdę wiele, ale z powodu innych. W zasadzie patrzę za siebie od kiedy pamiętam. Kocham swoją rodzinę i partnera, ale naprawdę mam już dość podporządkowywania decyzji pod plany innych. Dlatego Nowy Rok będzie moim rokiem. Wreszcie dojrzałam do tego, by być zdrową egoistką. Postanowiłam, że na decyzje, jakie będę podejmować nie będzie wpływać moja rodzina, ani plany mojej matki.
W tym roku dwa razy prawie popełniłam ogromny błąd - prawie nie wyjechałam na praktyki, o które długo walczyłam, bo psuły mojej matce wizję jej wakacji i byłam o krok od postanowienia o nieaplikowaniu na drugi kierunek, bo mojej mamie nie podobała się wizja mnie studiującej dwa kierunki. Na szczęście w porę uświadomiłam sobie jaki błąd bym popełniła, gdybym nie spróbowała czy nie pojechała. Dlatego postanowiłam, że teraz czas na mnie.
STUDIA / SAMOREALIZACJA:
Ten rok będzie rokiem wiedzy. W planach, które zrobiłam, mam zaliczenie obu sesji w pierwszych terminach, dostanie stypendium na jednym z kierunków, zorganizowanie dla siebie badań naukowych, co pozwoli mi wyjechać na jedną lub dwie konferencje naukowe.
W głowie mam także plan umocnienia swoich stref eksperckich i pracę nad pewnością siebie, ale także zrobienie prawa jazdy, naukę francuskiego, angielskiego i rosyjskiego, o której już totalnie zapomniałam.
Mam zamiar się także nagradzać za pozytywnie zrealizowane projekty. Kiedyś przeczytałam, że bez nagród łatwo wejść w rytm praca-praca-praca, który wyniszcza i prowadzi do frustracji i zgadzam sie z tym w 100%.
NAWYKI I ZMIANY:
W tym roku postanowiłam, że każde swoje noworoczne postanowienie będę traktować jak konkretny projekt do zrealizowania, co oznacza, że każde z tych postanowień dzielimy na podzadania, które mamy wykonać w określonym czasie. Ale nie robię szczegółowych planów dziennych - wręcz przeciwnie - ustalam dead line dla każdego z zadań i staram się wyrobić w czasie pamiętając, że każdy wysiłek, którego się podejmę by doprowadzić zadanie do końca, zbliża mnie do osiągnięcia wymarzonego celu.
Jak wspominałam w poprzednim poście - w 2012 roku udało mi się zrealizować niewiele rzeczy, ale o bardzo dużym znaczeniu dla mnie. Spełniło się też jedno moje marzenie - po raz pierwszy w życiu, po 22 latach nie posiadania choćby własnego kącika w domu, mam własny pokój!
JA:
Rok 2012 był dla mnie jednak rokiem, w którym ciągle oglądałam się za siebie. Nie z powodu strachu - żeby mnie wystraszyć potrzeba naprawdę wiele, ale z powodu innych. W zasadzie patrzę za siebie od kiedy pamiętam. Kocham swoją rodzinę i partnera, ale naprawdę mam już dość podporządkowywania decyzji pod plany innych. Dlatego Nowy Rok będzie moim rokiem. Wreszcie dojrzałam do tego, by być zdrową egoistką. Postanowiłam, że na decyzje, jakie będę podejmować nie będzie wpływać moja rodzina, ani plany mojej matki.
W tym roku dwa razy prawie popełniłam ogromny błąd - prawie nie wyjechałam na praktyki, o które długo walczyłam, bo psuły mojej matce wizję jej wakacji i byłam o krok od postanowienia o nieaplikowaniu na drugi kierunek, bo mojej mamie nie podobała się wizja mnie studiującej dwa kierunki. Na szczęście w porę uświadomiłam sobie jaki błąd bym popełniła, gdybym nie spróbowała czy nie pojechała. Dlatego postanowiłam, że teraz czas na mnie.
STUDIA / SAMOREALIZACJA:
Ten rok będzie rokiem wiedzy. W planach, które zrobiłam, mam zaliczenie obu sesji w pierwszych terminach, dostanie stypendium na jednym z kierunków, zorganizowanie dla siebie badań naukowych, co pozwoli mi wyjechać na jedną lub dwie konferencje naukowe.
W głowie mam także plan umocnienia swoich stref eksperckich i pracę nad pewnością siebie, ale także zrobienie prawa jazdy, naukę francuskiego, angielskiego i rosyjskiego, o której już totalnie zapomniałam.
Mam zamiar się także nagradzać za pozytywnie zrealizowane projekty. Kiedyś przeczytałam, że bez nagród łatwo wejść w rytm praca-praca-praca, który wyniszcza i prowadzi do frustracji i zgadzam sie z tym w 100%.
NAWYKI I ZMIANY:
W roku 2013 będę starała się robić wszystko, aby każdego dnia, bez względu na sytuację, zbliżać się w stronę osiągnięcia swoich marzeń i celów. Chcę, aby każdy dzień stał się efektywny nawet, jeżeli nie będę w najlepszej formie. Przemiany,które zaplanowałam na ten rok dotyczą moich planów dnia, wizji nauki, organizacji czasu i wcześniejszego wstawania.
PASJA:
Prawie cały 2012 rok nie myślałam nawet o słowie pasja. Zapomniałam o tym, czym jest pasja, jakie pasje miałam kiedyś. Przez nawał pracy i (jak w punkcie pierwszym) zajmowanie się problemami innych. Dlatego postanowiłam, że ten rok będzie pełen pasji. Chcę wrócić do tego, co naprawdę lubię i co sprawia mi największą przyjemność (poza nauką i pracami w laboratorium, ale z tym nie da się już nic zrobić, pracoholizmu nie wyleczę). Mam więc zamiar skupić się na kilku rzeczach, które uważam za swoje pasje.
- sport - uwielbiam sport! Co prawda nie startuję w zawodach i nie jestem w żadnej sekcji uczelnianej, ale siłownia i zajęcia fitness przynoszą mi naprawdę dużą radość. Niestety, od marca nie byłam na siłowni, a moje starania ćwiczenia w domu spełzły na niczym, bo w domu ćwiczyłam może 6 razy w ciągu ostatnich 8 miesięcy. Czas na nowo rozruszać mięśnie i dlatego od nowego roku mam zamiar chodzić na siłownię chociaż 2 razy w tygodniu. Mam też zamiar 2 razy w tygodniu ćwiczyć w domu. I zamierzam znów wrócić do ćwiczenia jogi - uwielbiam te relaksująco-rozciągające ćwiczenia. Z powrotem do ćwiczenia jogi wiąże się też chęć nauczenia się zrobienia szpagatu.
- książki - Czytanie kochałam zawsze. Od kiedy pamiętam czytałam bardzo dużo, w każdej wolnej chwili. Zmieniło się to z momentem przyjścia na studia. Przez pierwszy rok w ogóle nie czytałam, w kolejnych latach czytałam sporadycznie - po 2-3 książki na rok. Mniej więcej rok temu powróciłam do swojej wielkiej pasji i znów pochłaniam książki na potęgę. Mam kilka pozycji, które mam zamiar przeczytać w Nowym Roku - między innymi Mistrza i Małgorzatę, 50 twarzy Graya i Gdzie pada jabłko.
- kino - nie widziałam bardzo wielu (starszych i nowszych) kultowych filmów, przez co moi znajomi często ze śmiechem porównują mnie z dr Brennan, bo naprawdę często wypowiadam w towarzystwie chyba najsłynniejszą jej sentencję "Nie wiem co to znaczy". Dlatego w tym roku postanowiłam nadgonić kinowe braki i obejrzeć między innymi serię Władcy Pierścieni, Gwiezdnych Wojen, Piękny umysł i kilkanaście innych filmów, które są klasyką kina.
MARZENIA:
Postanowiłam spełnić także swoje egoistyczne marzenia i zaspokoić swoją potrzebę konsumpcjonizmu. Marzy mi się czytnik e-booków lub tablet, smartfon, nowy laptop, ponieważ notebook z którego do Was piszę niestety po 6 latach użytkowania zacina się, mam spory problem z monitorem, ponieważ przy niektórych jego ustawieniach jest żółty, a bateria już totalnie padła, więc muszę mieć go permanentnie podpiętego do prądu. Bardzo chciałabym też kupić klasyczną czarną pojemną torebkę, której bardzo brakuje mi w mojej szafie.
NIEZALEŻNOŚĆ FINANSOWA:
Od stycznia 2013 roku mam zamiar zacząć regularnie odkładać pieniądze oraz spłacać moją kartę kredytową. W jaki sposób? Po pierwsze - mam zamiar założyć konto oszczędnościowe lub lokatę i odkładać 10% każdej kwoty, która wpłynie na moje konto - niezależnie od tego, czy będzie to wypłata czy prezent od babci. Po roku, pieniądze te przeznaczę na różne cele, między innymi na wymianę opon w samochodzie czy opłacenie ubezpieczenia auta, ale także na przyjemności, takie jak wakacje czy nowa sukienka. Faktem jest, że 10% to nie dużo, więc nie poczuję tej sumy, a każda kwota, przeznaczona 'na czarną godzinę' jest przydatna. Po drugie co tydzień mam zamiar odkładać do dużego słoika 10 złotych. W połowie grudnia mam zamiar słoik otworzyć i za zebrane przez rok pieniądze kupić prezenty świąteczne dla bliskich. Po trzecie - do (kolejnego) dużego słoika mam zamiar wrzucać wszystkie drobne - zazwyczaj wydaję je na głupoty, np. gazetę, w której nie ma nic poza obrazkami i po dokładnym przejrzeniu tej gazety jestem zła na siebie, że ją kupiłam. Nie będą to duże kwoty, ale kiedy słoik się zapełni mam zamiar przeliczyć pieniądze, które się w nim znajdą i przeznaczyć je na jakąś małą przyjemność dla samej siebie :)
Kolejną rzeczą związaną z oszczędzaniem będzie kupienie kubka termoizolacyjnego, aby oszczędzić pieniądze wydawane na gorące napoje i zacznę przyrządzać wieczorem smaczne przekąski do zabrania do pracy lub na uczelnię.
Jak napisałam we wstępie, swoje cele na rok 2013 traktuję jak projekty do zrealizowania. W osobnym poście pokażę Wam, w jaki sposób podzieliłam swoje plany na pojedyncze zadania, a w ciągu roku będę na bieżąco informować o postępach w ich realizacji.
sobota, grudnia 29
Podsumowanie 2012 roku
Rok 2012 był dla mnie rokiem przełomowym, choć nie zawsze w dobrym sensie. Wiele się wydarzyło, udało mi się zrealizować kilka planów, spełnić kilka marzeń. Mam jednak wrażenie niedosytu - wydaje mi się, że zbyt mało czasu poświęciłam sobie i rozwijaniu swoich pasji, na realizacji własnych celów, bo byłam zbyt zajęta kimś innym, zbyt zapracowana albo przytłoczona problemami innych.
Ten rok nie rozpoczął się tak, jakbym sobie tego życzyła. Osobiście mocno wierzę, że jaki Sylwester, taki cały rok i wiele razy mogłam się o tym przekonać. Sylwester 2011 i rok 2012 rozpoczęłam kłótnią z partnerem, pójściem na 'imprezę' na którą nie miałam ochoty, mimo że z ludźmi, których bardzo lubię i uważam za swoich przyjaciół. Sama 'impreza' też nie była najlepsza. Zadecydowaliśmy dużo wcześniej, że chcemy spokojnego Sylwestra, a nie picia na umór, ale jedyne co pamiętam z tamtego wieczoru, to niespełnione oczekiwania. Oczekiwałam (zgodnie z tym, co ustaliliśmy) gier zespołowych, wspólnego odliczania przed północą, oglądania fajerwerków i lampki szampana. A jedyne co pamiętam, to siedzenie w kole i opowiadanie sobie przez 25 osób, jak minął im rok, spóźnienie na fajerwerki, brak jakiegokolwiek szampana i przegapienie północy, bo przecież rozmowa jest ważniejsza.
Dlatego tegorocznego Sylwestra postanowiłam spędzić w gronie bliskich mi osób - przyjaciółki i jej partnera oraz mojego partnera. W planie mamy filmy, szampana i wspólne gotowanie.
Wracając jednak do podsumowań. Ten rok nie zaczął się niesamowicie, ale mimo to było nawet dobrze. Udało mi się kilka rzeczy, z czego jestem bardzo dumna.
1. Praktyki wakacyjne - walczyłam długo, by zrobić te wymarzone i udało się - ekshumowałam ciała z grupą specjalistów.
2. Wyjechałam na konferencję naukową - co prawda przedstawiłam tylko swój plakat, a nie prezentację, ale przeżyłam świetny czas i poczułam się niesamowicie wyróżniona, zwłaszcza, gdy organizatorzy powiedzieli nam, że z ponad 20 000 zgłoszeń wybrali około setki.
3. Odbyłam samodzielną podróż - a nawet dwie. Zawsze chciałam wyjechać gdzieś sama, sprawdzić sama siebie, czy jestem w stanie o siebie zadbać, poradzić sobie bez wsparcia obok. I udało się. Co prawda były to tylko wyjazdy na praktyki i na sympozjum, ale poradziłam sobie i okazało się, że w każdych (dosłownie) warunkach jestem w stanie sobie poradzić. To dało mi duże poczucie niezależności i dużą dawkę pewności siebie.
4. Dostałam się na drugi kierunek. Od października na drugim kierunku studiuję chemię biologiczną i czuję się w tym temacie świetnie. Często jest ciężko, ale dzięki wyrozumiałości prowadzących i pomocy znajomych z roku daję radę.
5. Pokonałam depresję. Naprawdę, w tym roku poczułam się od niej w 100% uwolniona - nie chodzę wiecznie zmartwiona, nie chce mi się płakać co 5 sekund, rano mam chęć wyjść z łóżka i nie dopadają mnie co miesiąc tak zwane przeze mnie 'ciemne dni' kiedy nie mam ochoty wyjść spod kołdry. Wreszcie często się uśmiecham i znów jestem optymistką. Wiadomo, mi też jak każdemu zdarzają się słabsze dni, ale widzę ogromną różnicę między dniami sprzed roku czy dwóch i te chwilowe załamania nie są spowodowane chorobą a jakimś przykrym wydarzeniem lub złym samopoczuciem.
6. Zerwałam kontakt z kilkoma 'toksycznymi' osobami w moim otoczeniu. Miałam już dość energetycznych wampirów i osób, które często 'robią sobie dobrze' moim kosztem - potrafiąc mi wypomnieć na przykład, że studiuję dłużej niż powinnam, mimo że sami mają dokładnie ten sam występek za uszami. Prawdą jest, że historia moich studiów na biologii jest zagmatwana, bo powinnam się bronić w czerwcu 2012, a obronię się dopiero w 2014 roku, ale w moim przypadku jest to kwestia dziekanki, którą musiałam wziąć by pracować, a nie niezdanych przedmiotów jak u większości z nich.
Plany na przyszły rok są jeszcze na etapie tworzenia. Chcę mieć pełną wizję i wszystko dokładnie przemyśleć i rozplanować każdy, nawet najmniejszy cel, dlatego notka z planami na Nowy Rok ukaże się za kilka dni. A Wam co udało się osiągnąć w tym roku? Z czego jesteście dumni?
Ten rok nie rozpoczął się tak, jakbym sobie tego życzyła. Osobiście mocno wierzę, że jaki Sylwester, taki cały rok i wiele razy mogłam się o tym przekonać. Sylwester 2011 i rok 2012 rozpoczęłam kłótnią z partnerem, pójściem na 'imprezę' na którą nie miałam ochoty, mimo że z ludźmi, których bardzo lubię i uważam za swoich przyjaciół. Sama 'impreza' też nie była najlepsza. Zadecydowaliśmy dużo wcześniej, że chcemy spokojnego Sylwestra, a nie picia na umór, ale jedyne co pamiętam z tamtego wieczoru, to niespełnione oczekiwania. Oczekiwałam (zgodnie z tym, co ustaliliśmy) gier zespołowych, wspólnego odliczania przed północą, oglądania fajerwerków i lampki szampana. A jedyne co pamiętam, to siedzenie w kole i opowiadanie sobie przez 25 osób, jak minął im rok, spóźnienie na fajerwerki, brak jakiegokolwiek szampana i przegapienie północy, bo przecież rozmowa jest ważniejsza.
Dlatego tegorocznego Sylwestra postanowiłam spędzić w gronie bliskich mi osób - przyjaciółki i jej partnera oraz mojego partnera. W planie mamy filmy, szampana i wspólne gotowanie.
Wracając jednak do podsumowań. Ten rok nie zaczął się niesamowicie, ale mimo to było nawet dobrze. Udało mi się kilka rzeczy, z czego jestem bardzo dumna.
1. Praktyki wakacyjne - walczyłam długo, by zrobić te wymarzone i udało się - ekshumowałam ciała z grupą specjalistów.
2. Wyjechałam na konferencję naukową - co prawda przedstawiłam tylko swój plakat, a nie prezentację, ale przeżyłam świetny czas i poczułam się niesamowicie wyróżniona, zwłaszcza, gdy organizatorzy powiedzieli nam, że z ponad 20 000 zgłoszeń wybrali około setki.
3. Odbyłam samodzielną podróż - a nawet dwie. Zawsze chciałam wyjechać gdzieś sama, sprawdzić sama siebie, czy jestem w stanie o siebie zadbać, poradzić sobie bez wsparcia obok. I udało się. Co prawda były to tylko wyjazdy na praktyki i na sympozjum, ale poradziłam sobie i okazało się, że w każdych (dosłownie) warunkach jestem w stanie sobie poradzić. To dało mi duże poczucie niezależności i dużą dawkę pewności siebie.
4. Dostałam się na drugi kierunek. Od października na drugim kierunku studiuję chemię biologiczną i czuję się w tym temacie świetnie. Często jest ciężko, ale dzięki wyrozumiałości prowadzących i pomocy znajomych z roku daję radę.
5. Pokonałam depresję. Naprawdę, w tym roku poczułam się od niej w 100% uwolniona - nie chodzę wiecznie zmartwiona, nie chce mi się płakać co 5 sekund, rano mam chęć wyjść z łóżka i nie dopadają mnie co miesiąc tak zwane przeze mnie 'ciemne dni' kiedy nie mam ochoty wyjść spod kołdry. Wreszcie często się uśmiecham i znów jestem optymistką. Wiadomo, mi też jak każdemu zdarzają się słabsze dni, ale widzę ogromną różnicę między dniami sprzed roku czy dwóch i te chwilowe załamania nie są spowodowane chorobą a jakimś przykrym wydarzeniem lub złym samopoczuciem.
6. Zerwałam kontakt z kilkoma 'toksycznymi' osobami w moim otoczeniu. Miałam już dość energetycznych wampirów i osób, które często 'robią sobie dobrze' moim kosztem - potrafiąc mi wypomnieć na przykład, że studiuję dłużej niż powinnam, mimo że sami mają dokładnie ten sam występek za uszami. Prawdą jest, że historia moich studiów na biologii jest zagmatwana, bo powinnam się bronić w czerwcu 2012, a obronię się dopiero w 2014 roku, ale w moim przypadku jest to kwestia dziekanki, którą musiałam wziąć by pracować, a nie niezdanych przedmiotów jak u większości z nich.
Plany na przyszły rok są jeszcze na etapie tworzenia. Chcę mieć pełną wizję i wszystko dokładnie przemyśleć i rozplanować każdy, nawet najmniejszy cel, dlatego notka z planami na Nowy Rok ukaże się za kilka dni. A Wam co udało się osiągnąć w tym roku? Z czego jesteście dumni?
wtorek, grudnia 25
Życzenia świąteczne, grudzień w liczbach i plany na styczeń.
Siedząc z kieliszkiem wina i kawałkiem sernika przy zapalonej choince rozmyślam o minionym roku i minionym miesiącu. Nie wierzę, że są już święta, że wczoraj była Wigilia i że dziś jest Boże Narodzenie. Mimo, że nie mogę uwierzyć, iż zostało tylko 6 dni do końca roku nie zapomniałam o Was i chciałabym złożyć Wam serdeczne życzenia.
* * *
Wracając do podsumowań - grudzień przeleciał mi przed nosem szybciej niż każdy inny miesiąc. Może to ze względu na nową pracę, która przyniosła mi wiele satysfakcji i radości (kocham dzieci!) a może ze względu na to, że dawno nie pracowałam tyle co w grudniu? Nie wiem, ale naprawdę zastanawiam się, jak udało mi się to wszystko zrobić... Postanowiłam więc przedstawić Wam w skrócie grudzień w liczbach.
Liczba przepracowanych godzin: 126
Liczba godzin spędzonych na uczelni: 52
Liczba godzin spędzonych w laboratorium: 16
Liczba godzin spędzonych tylko na nauce: 84
Liczba godzin spędzonych na robieniu sprawozdań: 10
Liczba godzin spędzonych na podróżowaniu: 51
Liczba godzin spędzonych na zakupach światecznych: 10
Liczba godzin spędzonych na kupowaniu prezentów: 8
Liczba dni spędzonych w domu rodzinnym: 1,5
Liczba postów na blogu: 5 ( i będzie więcej!)
Poza tym:
1 tydzień choroby
1 przeczytana książka
10 spotkań z przyjaciółką
3 zużyte tubki kremu do rąk
2 żużyte opakowania kremu chłodzącego do stóp
1 żużyte opakowanie balsamu do ust
1 zużyte opakowanie balsamu do ciała
1 zużyte opakowanie szamponu do włosów
pierwsze własne, wspólnie przygotowane i spędzone święta
Totalnie nie mam pojęcia, jak udało mi się to wszystko pogodzić. Na szczęście mamy teraz święta, czas którego nie mogłam się doczekać. Mam zamiar nadrobić zaległości książkowe, wyspać się i najeść za wszystkie czasy. Nadprogramowymi kilogramami będę się przejmować dopiero po świętach a na razie mam cichą nadzieję, że pójdą w cycki ;-) Czas relaksu i totalnego resetu był mi potrzebny od dawna. A plany na styczeń? Wiem, że styczeń będzie dużo spokojniejszy, bo mam miesiąc urlopu. W styczniu zamierzam przede wszystkim skupić się na studiach i zbliżającej się sesji oraz nadrobić zaległości na studiach a tych mam sporo zwłaszcza, kiedy choroba dopada Was w tygodniu, kiedy macie po 2 kolokwia dziennie, przez cały tydzień. Tym razem postanowiłam jednak dać organizmowi co mu należne i wzięłam L4. Na szczęście, bo miałam tak niesamowite zapalenie krtani, że przez 2 dni dosłownie nie mogłam mówić.
Tak więc, plan na styczeń w liczbach wygląda następująco:
Liczba godzin spędzonych na zajęciach: 60
Liczba godzin spędzonych na zaliczaniu zaległości - 20
Liczba godzin spędzonych na nauce: 150 (ok. 5 godzin dziennie)
Liczba dni spędzonych w domu rodzinnym: 1
Kolokwia bieżących: 5
Mam nadzieję, że Wy też spędzicie święta w spokojnej i rodzinnej atmosferze. Ja szykuję dla Was w tym roku jeszcze kilka postów, między innymi: plan nauki do sesji, jak organizować kalendarz, podsumowanie roku i plany na rok kolejny, a także ulubieńców listopada i grudnia. Jeżeli któryś temat przypadł Wam do gustu najbardziej - piszcie w komentarzach. Pierwszy ukaże się ten, który będzie miał największą ilość głosów!
Obrazek pochodzi ze strony: http://naszagwara.pl/kulturowo/swieta-obrzedy-tradycje/ |
Zdrowia - tym którzy go potrzebują, szczęścia - tym, którzy uważają że mają go zbyt mało, pomyślności i spełnienia marzeń, także tych najgłębiej skrywanych przed samym sobą, wiary w siebie - tym, którym brakuje jej najbardziej, szampańskiej zabawy w Sylwestra, świetnego rozpoczęcia 2013 roku i aby ta 'trzynastka' na końcu przynosiła dużo szczęścia, a nie pecha.A przede wszystkim pozytywnego nastawienia i parcia do przodu mimo niesprzyjających okoliczności.
* * *
Wracając do podsumowań - grudzień przeleciał mi przed nosem szybciej niż każdy inny miesiąc. Może to ze względu na nową pracę, która przyniosła mi wiele satysfakcji i radości (kocham dzieci!) a może ze względu na to, że dawno nie pracowałam tyle co w grudniu? Nie wiem, ale naprawdę zastanawiam się, jak udało mi się to wszystko zrobić... Postanowiłam więc przedstawić Wam w skrócie grudzień w liczbach.
Liczba przepracowanych godzin: 126
Liczba godzin spędzonych na uczelni: 52
Liczba godzin spędzonych w laboratorium: 16
Liczba godzin spędzonych tylko na nauce: 84
Liczba godzin spędzonych na robieniu sprawozdań: 10
Liczba godzin spędzonych na podróżowaniu: 51
Liczba godzin spędzonych na zakupach światecznych: 10
Liczba godzin spędzonych na kupowaniu prezentów: 8
Liczba dni spędzonych w domu rodzinnym: 1,5
Liczba postów na blogu: 5 ( i będzie więcej!)
Poza tym:
1 tydzień choroby
1 przeczytana książka
10 spotkań z przyjaciółką
3 zużyte tubki kremu do rąk
2 żużyte opakowania kremu chłodzącego do stóp
1 żużyte opakowanie balsamu do ust
1 zużyte opakowanie balsamu do ciała
1 zużyte opakowanie szamponu do włosów
pierwsze własne, wspólnie przygotowane i spędzone święta
Totalnie nie mam pojęcia, jak udało mi się to wszystko pogodzić. Na szczęście mamy teraz święta, czas którego nie mogłam się doczekać. Mam zamiar nadrobić zaległości książkowe, wyspać się i najeść za wszystkie czasy. Nadprogramowymi kilogramami będę się przejmować dopiero po świętach a na razie mam cichą nadzieję, że pójdą w cycki ;-) Czas relaksu i totalnego resetu był mi potrzebny od dawna. A plany na styczeń? Wiem, że styczeń będzie dużo spokojniejszy, bo mam miesiąc urlopu. W styczniu zamierzam przede wszystkim skupić się na studiach i zbliżającej się sesji oraz nadrobić zaległości na studiach a tych mam sporo zwłaszcza, kiedy choroba dopada Was w tygodniu, kiedy macie po 2 kolokwia dziennie, przez cały tydzień. Tym razem postanowiłam jednak dać organizmowi co mu należne i wzięłam L4. Na szczęście, bo miałam tak niesamowite zapalenie krtani, że przez 2 dni dosłownie nie mogłam mówić.
Tak więc, plan na styczeń w liczbach wygląda następująco:
Liczba godzin spędzonych na zajęciach: 60
Liczba godzin spędzonych na zaliczaniu zaległości - 20
Liczba godzin spędzonych na nauce: 150 (ok. 5 godzin dziennie)
Liczba dni spędzonych w domu rodzinnym: 1
Kolokwia bieżących: 5
Mam nadzieję, że Wy też spędzicie święta w spokojnej i rodzinnej atmosferze. Ja szykuję dla Was w tym roku jeszcze kilka postów, między innymi: plan nauki do sesji, jak organizować kalendarz, podsumowanie roku i plany na rok kolejny, a także ulubieńców listopada i grudnia. Jeżeli któryś temat przypadł Wam do gustu najbardziej - piszcie w komentarzach. Pierwszy ukaże się ten, który będzie miał największą ilość głosów!
wtorek, grudnia 11
Podsumowanie pierwszego tygodnia zmian i kilka słów na rozpoczęcie tygodnia drugiego!
Tydzień pierwszy:
Miałam małą obsuwę czasową - zaczęłam nie 01.12 ale w poniedziałek 03.12. Bardzo dużo zadań wykonywałam nocami, bo nie chciałam ich robić byle jak, a bardzo dużo pracowałam - ponad 60 godzin, a do tego musiałam jeszcze wcisnąć studia i naukę. Był to dla mnie więc bardzo trudny tydzień, zwłaszcza że dodatkowo spędziłam około 10 godzin w laboratorium, ponieważ odrabiałam ćwiczenia.
Życie ratował mi krem chłodząco-relaksujący do stóp, którym smarowałam nie tylko stopy, ale także łydki, po kilka razy dziennie. Dzięki niemu byłam w stanie w ogóle stać na nogach. Pomogła także szczotka do masażu ciała, którą wykonywałam drenaż limfatyczny i krople do oczu, dzięki którym widziałam cokolwiek, po spaniu przez tydzień po 2-3 godziny. Dużo adrobiłam, ale jeszcze drugie tyle przede mną. Wiem jednak, że dam radę, bo poprzedni tydzień umocnił mnie w przekonaniu, że nieważne ile jest pracy do zrobienia i jak mało czasu - jeżeli ktoś bardzo chce, da radę.
Dobra, tyle słowem wstępu, przejdźmy do rzeczy, a właściwie do podsumowania pierwszego tygodnia zmian.
Wyrzucanie rzeczy szło mi średnio, bo wcześniej we wrześniu, po wyprowadzce lokatora, kiedy z jego pokoju urządzałam sobie biuro i garderobę wyrzuciłam sporo rzeczy. Mimo to jednak udało mi się wyrzucić sporo rzeczy. Wyrzuciłam kilka torebek, które trzymałam "na wszelki wypadek" i i tak ich nie nosiłam, plecaki, które do niczego się nie nadawały, ale "A może jeszcze kiedyś będą potrzebne...". Poza tym uporządkowałam notatki z obecnego roku akademickiego, posprzątałam lodówkę, wyrzuciłam kilka przeterminowanych kosmetyków.
Lista Stu - stworzyłam ją i oczywiście jak tylko znajdę chwilę, znajdzie się na blogu. Nie stwarzałam jej od początku, bo podwaliny do jej napisania miałam już zrobione w postaci listy Things to do before I die. O tym zadaniu mogę powiedzieć tylko jedno - nie wiedziałam, że przez rok od jej stworzenia moje cele i priorytety aż tak się zmienią. Część marzeń pozostała taka sama, ale sporo zmieniłam. W sumie to dobrze, że wyzwanie zmotywowało mnie do zrobienia jej na nowo, bo zabierałam się do tego od kilku miesięcy. Skąd nagła zmiana? Zmiany dzieją się we mnie i zauważyłam to już dawno temu. Jestem silniejsza niż dawniej. Paradoksalnie wszystkie wydarzenia, które wydarzyły się w moim życiu ( a często nie były zbyt przyjemne) wzmocniły mnie. Dzięki nim wiem czego chcę i kim jestem. Dzięki temu mam jasno określone cele.
Strefy poprawy i strefy eksperckie - nad tym pracowałam dłużej, bo chciałam ująć wszystko nad czym chcę pracować.
W strefach poprawy wybrałam pracę nad organizacją czasu, wyplewieniem bałaganiarstwa, prokrastynacji, zwiększeniem chęci do pracy i pracowitości, ale także nad wybieraniem priorytetów, uniezależnieniem się psychiczny od kilku osób, wydobyciem z siebie swojej siły, mktóra w niektórych sytuacjach siedzi gdzieś głęboko uśpiona. Postanowiłam też popracować nad swoją nerwowością - i tak jest już duuużo lepiej niż kilka lat temu, ale dalej chciałabym być bardziej 'zen'.
Jeżeli chodzi o strefy eksperckie, to miałam wybrać 3 cele związane z pracą zawodową, karierą, 2 dotyczące związków z innymi ludźmi, 4 dotyczące samorozwoju i 2 związane z trybem życia. Zmodyfikowałam jednak nieco ten punkt.
STUDIA, KARIERA:
1. Przeprowadzić badania naukowe
2. Wyjechać na konferencję
3. Opublikować artykuł w gazecie uczelnianej
4. Zdać sesję na jednym z kierunków w pierwszych terminach.
5. Walczyć o stypendium na chemii.
SAMOROZWÓJ:
1. Skończyć prawo jazdy
2. Nauczyć się lepiej organizować czas i pracę.
3. Czytać 2 książki miesięcznie i poświęcać chociaż 30 minut tygodniowo na przeczytanie artykułu dotyczącego moich zainteresowań lub studiów.
4. Praca nad pewnością siebie
5. Rosyjski - czytanie, pisanie i podstawowe rozmowy
6. Francuski - przez rok przerobić A1 i A2.
7. Angielski - opanować go tak, by móc swobodnie rozmawiać i oglądać filmy, przysiąść do nauki na test do Erasmusa (planuję zdać go w przyszłym roku).
TRYB ŻYCIA:
1. Wcześniej wstawać
2. Ćwiczyć 3 razy w tygodniu
3. Przestać zapominać o posiłkach i jeść 4-5 razy dziennie
4. Codziennie jeść chociaż jeden owoc lub warzywo.
ZWIĄZKI Z LUDŹMI:
1. Być lepszym obserwatorem otoczenia - jestem dobrym słuchaczem, ale często nie zauważam że coś gryzie moich znajomych zanim mi o tym nie powiedzą
2. Być bardziej delikatną w tym co mówię - czasami mówię prosto z mostu i mimo, że moi znajomi nie obrażają się o to, to ja mam wrażenie, że czasami mogłabym powiedzieć coś delikatniej.
Tak więc teraz pracuję nad 18 zadaniami. Podzieliłam je na mniejsze zadania, dzięki czemu łatwiej mi się za to zabrać. O ich realizacji napiszę w osobnym poście.
Zapisywanie wydatków - dla mnie nic nowego, prowadzę takie zapiski od ponad miesiąca i widzę różnicę w wydawaniu pieniędzy - tyle na ten temat.
* * *
Zaczynamy TYDZIEŃ DRUGI wyzwania "Zmień swoje życie w 30 dni". Motywem przewodnim tego tygodnia jest próbowanie nowych rzeczy. W tym tygodniu chodzi o to, byśmy przekonali się, że nie ma rzeczy niemożliwych i odkryli pewne sfery, których wcześniej nie znaliśmy - przeczytali nową książkę, posłuchali innego gatunku muzyki, zjedli nową potrawę albo po prostu wracali do domu inną trasą niż zwykle. Chodzi tu przecież także o walkę z rutyną!
W tym tygodniu rozwijamy także swoje cechy eksperckie między innymi czytając fachową literaturę.
Od wtorku będę stosować metodę "Planuj i osiągaj!" składającą się z dwóch etapów.
Etap pierwszy - co wieczór zastanawiam się, co chcę osiągnąć kolejnego dnia i robię dokładny plan zadań, nie pomijam niczego.
Etap drugi - kolejnego dnia wieczorem, zanim zacznę planować następny dzień, przeglądam listę i patrzę, co udałoby mi się zrobić. Analizuję także, dlaczego nie udało mi się czegoś osiągnąć lub dzięki jakim cechom osiągnęłam konkretny cel.
Czwartek będzie 'dniem nowych słów'. Na kartce spiszę wyrazy, których najczęściej używam, a obok zapiszę ich synonimy i do końca tygodnia będę używać określeń bliskoznacznych, a nie tych, co zwykle.
Jeżeli ktoś z Was zauważył, że nadużywam jakiegoś słowa, to proszę o pozostawienie go w komentarzu - dzięki Wam poszerzę swój zakres słownictwa :)
Miałam małą obsuwę czasową - zaczęłam nie 01.12 ale w poniedziałek 03.12. Bardzo dużo zadań wykonywałam nocami, bo nie chciałam ich robić byle jak, a bardzo dużo pracowałam - ponad 60 godzin, a do tego musiałam jeszcze wcisnąć studia i naukę. Był to dla mnie więc bardzo trudny tydzień, zwłaszcza że dodatkowo spędziłam około 10 godzin w laboratorium, ponieważ odrabiałam ćwiczenia.
Życie ratował mi krem chłodząco-relaksujący do stóp, którym smarowałam nie tylko stopy, ale także łydki, po kilka razy dziennie. Dzięki niemu byłam w stanie w ogóle stać na nogach. Pomogła także szczotka do masażu ciała, którą wykonywałam drenaż limfatyczny i krople do oczu, dzięki którym widziałam cokolwiek, po spaniu przez tydzień po 2-3 godziny. Dużo adrobiłam, ale jeszcze drugie tyle przede mną. Wiem jednak, że dam radę, bo poprzedni tydzień umocnił mnie w przekonaniu, że nieważne ile jest pracy do zrobienia i jak mało czasu - jeżeli ktoś bardzo chce, da radę.
Dobra, tyle słowem wstępu, przejdźmy do rzeczy, a właściwie do podsumowania pierwszego tygodnia zmian.
Wyrzucanie rzeczy szło mi średnio, bo wcześniej we wrześniu, po wyprowadzce lokatora, kiedy z jego pokoju urządzałam sobie biuro i garderobę wyrzuciłam sporo rzeczy. Mimo to jednak udało mi się wyrzucić sporo rzeczy. Wyrzuciłam kilka torebek, które trzymałam "na wszelki wypadek" i i tak ich nie nosiłam, plecaki, które do niczego się nie nadawały, ale "A może jeszcze kiedyś będą potrzebne...". Poza tym uporządkowałam notatki z obecnego roku akademickiego, posprzątałam lodówkę, wyrzuciłam kilka przeterminowanych kosmetyków.
Lista Stu - stworzyłam ją i oczywiście jak tylko znajdę chwilę, znajdzie się na blogu. Nie stwarzałam jej od początku, bo podwaliny do jej napisania miałam już zrobione w postaci listy Things to do before I die. O tym zadaniu mogę powiedzieć tylko jedno - nie wiedziałam, że przez rok od jej stworzenia moje cele i priorytety aż tak się zmienią. Część marzeń pozostała taka sama, ale sporo zmieniłam. W sumie to dobrze, że wyzwanie zmotywowało mnie do zrobienia jej na nowo, bo zabierałam się do tego od kilku miesięcy. Skąd nagła zmiana? Zmiany dzieją się we mnie i zauważyłam to już dawno temu. Jestem silniejsza niż dawniej. Paradoksalnie wszystkie wydarzenia, które wydarzyły się w moim życiu ( a często nie były zbyt przyjemne) wzmocniły mnie. Dzięki nim wiem czego chcę i kim jestem. Dzięki temu mam jasno określone cele.
Strefy poprawy i strefy eksperckie - nad tym pracowałam dłużej, bo chciałam ująć wszystko nad czym chcę pracować.
W strefach poprawy wybrałam pracę nad organizacją czasu, wyplewieniem bałaganiarstwa, prokrastynacji, zwiększeniem chęci do pracy i pracowitości, ale także nad wybieraniem priorytetów, uniezależnieniem się psychiczny od kilku osób, wydobyciem z siebie swojej siły, mktóra w niektórych sytuacjach siedzi gdzieś głęboko uśpiona. Postanowiłam też popracować nad swoją nerwowością - i tak jest już duuużo lepiej niż kilka lat temu, ale dalej chciałabym być bardziej 'zen'.
Jeżeli chodzi o strefy eksperckie, to miałam wybrać 3 cele związane z pracą zawodową, karierą, 2 dotyczące związków z innymi ludźmi, 4 dotyczące samorozwoju i 2 związane z trybem życia. Zmodyfikowałam jednak nieco ten punkt.
STUDIA, KARIERA:
1. Przeprowadzić badania naukowe
2. Wyjechać na konferencję
3. Opublikować artykuł w gazecie uczelnianej
4. Zdać sesję na jednym z kierunków w pierwszych terminach.
5. Walczyć o stypendium na chemii.
SAMOROZWÓJ:
1. Skończyć prawo jazdy
2. Nauczyć się lepiej organizować czas i pracę.
3. Czytać 2 książki miesięcznie i poświęcać chociaż 30 minut tygodniowo na przeczytanie artykułu dotyczącego moich zainteresowań lub studiów.
4. Praca nad pewnością siebie
5. Rosyjski - czytanie, pisanie i podstawowe rozmowy
6. Francuski - przez rok przerobić A1 i A2.
7. Angielski - opanować go tak, by móc swobodnie rozmawiać i oglądać filmy, przysiąść do nauki na test do Erasmusa (planuję zdać go w przyszłym roku).
TRYB ŻYCIA:
1. Wcześniej wstawać
2. Ćwiczyć 3 razy w tygodniu
3. Przestać zapominać o posiłkach i jeść 4-5 razy dziennie
4. Codziennie jeść chociaż jeden owoc lub warzywo.
ZWIĄZKI Z LUDŹMI:
1. Być lepszym obserwatorem otoczenia - jestem dobrym słuchaczem, ale często nie zauważam że coś gryzie moich znajomych zanim mi o tym nie powiedzą
2. Być bardziej delikatną w tym co mówię - czasami mówię prosto z mostu i mimo, że moi znajomi nie obrażają się o to, to ja mam wrażenie, że czasami mogłabym powiedzieć coś delikatniej.
Tak więc teraz pracuję nad 18 zadaniami. Podzieliłam je na mniejsze zadania, dzięki czemu łatwiej mi się za to zabrać. O ich realizacji napiszę w osobnym poście.
Zapisywanie wydatków - dla mnie nic nowego, prowadzę takie zapiski od ponad miesiąca i widzę różnicę w wydawaniu pieniędzy - tyle na ten temat.
* * *
Zaczynamy TYDZIEŃ DRUGI wyzwania "Zmień swoje życie w 30 dni". Motywem przewodnim tego tygodnia jest próbowanie nowych rzeczy. W tym tygodniu chodzi o to, byśmy przekonali się, że nie ma rzeczy niemożliwych i odkryli pewne sfery, których wcześniej nie znaliśmy - przeczytali nową książkę, posłuchali innego gatunku muzyki, zjedli nową potrawę albo po prostu wracali do domu inną trasą niż zwykle. Chodzi tu przecież także o walkę z rutyną!
W tym tygodniu rozwijamy także swoje cechy eksperckie między innymi czytając fachową literaturę.
Od wtorku będę stosować metodę "Planuj i osiągaj!" składającą się z dwóch etapów.
Etap pierwszy - co wieczór zastanawiam się, co chcę osiągnąć kolejnego dnia i robię dokładny plan zadań, nie pomijam niczego.
Etap drugi - kolejnego dnia wieczorem, zanim zacznę planować następny dzień, przeglądam listę i patrzę, co udałoby mi się zrobić. Analizuję także, dlaczego nie udało mi się czegoś osiągnąć lub dzięki jakim cechom osiągnęłam konkretny cel.
Czwartek będzie 'dniem nowych słów'. Na kartce spiszę wyrazy, których najczęściej używam, a obok zapiszę ich synonimy i do końca tygodnia będę używać określeń bliskoznacznych, a nie tych, co zwykle.
Jeżeli ktoś z Was zauważył, że nadużywam jakiegoś słowa, to proszę o pozostawienie go w komentarzu - dzięki Wam poszerzę swój zakres słownictwa :)
piątek, grudnia 7
Seria "Wydajniejsza nauka" cz. 1 - Jak zwiększyć swoją wydajność w trakcie nauki?
Marzy Ci się usiąść przy biurku i bez zbędnego ociągania się zrobić wszystko, co musisz, ale ciągle nie wychodzi? Stosowałeś już różne techniki nauki, zapamiętywania i zmniejszenia niechęci do nauki i dalej nic? A może chcesz po prostu zwiększyć swoją produktywność podczas nauki albo masz problem z rozpraszaniem? W takim razie mam dla Ciebie kilka prostych rad jak nie rozpraszać się tak łatwo i pomóc sobie w zrobieniu zamierzonej pracy.
Przede wszystkim ważne jest, żebyśmy zadbali o nasz własny komfort w trakcie nauki. Warto więc, przed rozpoczęciem nauki posprzątać pokój, zamknąć drzwi wejściowe od mieszkania na zamek, by żadne głosy z zewnątrz nas nie rozpraszały - domownicy mają przecież klucze, a my świadomi zamknięcia drzwi nie musimy się niepotrzebnie odrywać od nauki i stresować.
Jeżeli macie własny pokój zamknijcie drzwi, co pozwoli Wam się odgrodzić od tego, co dzieje się w pozostałej części domu i zniweluje hałasy. Jeżeli z różnych przyczyn nie macie własnego pokoju polecam zaopatrzenie się w stopery do uszu, dzięki czemu możecie się spokojnie się uczyć, nawet gdy wasz współlokator ogląda np. film. Warto również w takiej sytuacji zakupić parawan by móc odseparować część, w której się uczymy od reszty pokoju.
Ponieważ w czasie nauki łatwo się dekoncentrujemy, polecam zrobienie przed rozpoczęciem nauki kilku kanapek, herbaty, wody z cytryną czy soku i zaniesienie ich do naszego pokoju. Warto zabrać ze sobą również ulubiony owoc czy przekąskę. Dlaczego? Po pierwsze przerwy, które będziemy robić będą krótsze. Po drugie - mając w jednym pomieszczeniu wszystko czego potrzebujemy możemy więcej czasu spędzić na nauce robiąc tylko drobne przerwy.
Warto także wyłączyć laptopa i na przykład wynieść go do innego pomieszczenia albo schować np. w szafce. Korzystajmy z niego kiedy naprawdę tego potrzebujemy, ale niech to nie będzie wymówką do wchodzenia na portale społecznościowe czy blogi. Dlatego moim zdaniem lepiej będzie wydrukować sobie wszystko czego potrzebujemy przed rozpoczęciem nauki i schować laptopa.
Kiedy już siadamy do biurka warto poświęcić 5 minut na posprzątanie go - schowanie niepotrzebnych rzeczy, papierów, rozpraszaczy i wyjęcie wszystkiego co będzie potrzebne.
By zwiększyć swoją produktywność ja stosuję trick, który podpatrzyłam na jakimś filmie z poradami o efektywnej nauce - po swojej prawej stronie zawsze kładę kalendarz, który jest otwarty na dacie, która mnie interesuje i po kolei, tak jak mam zapisane w kalendarzu robię wszystko co muszę i odznaczam zrobione zadania. Otwarcie go na stronie, której używamy zaoszczędza nam czasu na przeglądaniu stron w poszukiwaniu zadań, które mamy wykonać.
W ten sposób wykonuję wszystkie rzeczy, które mam do zrobienia.
Moja ostatnia wskazówka - po skończonej nauce sprzątnij jeszcze raz biurko, dzięki czemu nie będziesz musiał robić tego jutro, zanim zaczniesz się uczyć.
Porady w jaki sposób uczyć się różnych przedmiotów już w następnej notce. Do zobaczenia!
Przede wszystkim ważne jest, żebyśmy zadbali o nasz własny komfort w trakcie nauki. Warto więc, przed rozpoczęciem nauki posprzątać pokój, zamknąć drzwi wejściowe od mieszkania na zamek, by żadne głosy z zewnątrz nas nie rozpraszały - domownicy mają przecież klucze, a my świadomi zamknięcia drzwi nie musimy się niepotrzebnie odrywać od nauki i stresować.
Jeżeli macie własny pokój zamknijcie drzwi, co pozwoli Wam się odgrodzić od tego, co dzieje się w pozostałej części domu i zniweluje hałasy. Jeżeli z różnych przyczyn nie macie własnego pokoju polecam zaopatrzenie się w stopery do uszu, dzięki czemu możecie się spokojnie się uczyć, nawet gdy wasz współlokator ogląda np. film. Warto również w takiej sytuacji zakupić parawan by móc odseparować część, w której się uczymy od reszty pokoju.
Ponieważ w czasie nauki łatwo się dekoncentrujemy, polecam zrobienie przed rozpoczęciem nauki kilku kanapek, herbaty, wody z cytryną czy soku i zaniesienie ich do naszego pokoju. Warto zabrać ze sobą również ulubiony owoc czy przekąskę. Dlaczego? Po pierwsze przerwy, które będziemy robić będą krótsze. Po drugie - mając w jednym pomieszczeniu wszystko czego potrzebujemy możemy więcej czasu spędzić na nauce robiąc tylko drobne przerwy.
Warto także wyłączyć laptopa i na przykład wynieść go do innego pomieszczenia albo schować np. w szafce. Korzystajmy z niego kiedy naprawdę tego potrzebujemy, ale niech to nie będzie wymówką do wchodzenia na portale społecznościowe czy blogi. Dlatego moim zdaniem lepiej będzie wydrukować sobie wszystko czego potrzebujemy przed rozpoczęciem nauki i schować laptopa.
Kiedy już siadamy do biurka warto poświęcić 5 minut na posprzątanie go - schowanie niepotrzebnych rzeczy, papierów, rozpraszaczy i wyjęcie wszystkiego co będzie potrzebne.
By zwiększyć swoją produktywność ja stosuję trick, który podpatrzyłam na jakimś filmie z poradami o efektywnej nauce - po swojej prawej stronie zawsze kładę kalendarz, który jest otwarty na dacie, która mnie interesuje i po kolei, tak jak mam zapisane w kalendarzu robię wszystko co muszę i odznaczam zrobione zadania. Otwarcie go na stronie, której używamy zaoszczędza nam czasu na przeglądaniu stron w poszukiwaniu zadań, które mamy wykonać.
W ten sposób wykonuję wszystkie rzeczy, które mam do zrobienia.
Moja ostatnia wskazówka - po skończonej nauce sprzątnij jeszcze raz biurko, dzięki czemu nie będziesz musiał robić tego jutro, zanim zaczniesz się uczyć.
Porady w jaki sposób uczyć się różnych przedmiotów już w następnej notce. Do zobaczenia!
czwartek, grudnia 6
Raport z pola bitwy.
Powiem tak - cały listopad minął mi pod znakiem stagnacji i zastoju emocjonalnego, naukowego i zawodowego. Żeby jednak równowaga została zachowana grudzień jest niesamowicie pracowity. I to od pierwszego dnia miesiąca. Ale po kolei...
Przede wszystkim - dostałam nową pracę. Świetny zespół, wyrozumiały kierownik, elastyczny grafik - wszystko czego dusza zapragnie. Jedyne, co nieco mnie przeraża - w tym miesiącu mam do wypracowania 116 godzin w 15 dni! Ale wszystko jest dopięte na ostatni guzik!
Po drugie - studia dosłownie mnie pochłonęły! Zaczęłam nadrabiać, nadganiać, biegać między wykładowcami by napisać zaległe kolokwia. Ostatnie 3 dni spędziłam głównie w laboratorium nadrabiając doświadczenia. Jeszcze jedno muszę odrobić za tydzień i jeden przedmiot do przodu!
Po trzecie - projekt-wyzwanie "Zmień swoje życie w 30 dni" - jestem na etapie sprzątania i tworzenia listy 100. Wiem, że powinnam ją skończyć wczoraj, ale od kilku dni nie ma mnie w domu po 15 godzin, a kiedy już wrócę - prysznic, notatki, krótka nauka, kolacja, 3 godziny snu i od nowa!
Tak więc już wiecie co u mnie - dzieje się bardzo bardzo dużo! Nawet nie mam chwili żeby przeczytać wiadomości, więc gdyby nawet jutro miała spaść na Wrocław bomba atomowa nie mam o tym zielonego pojęcia!
Pozdrawiam z pola bitwy i obiecuję jutro, a najpóźniej w sobotę wieczorem zaległy post z serii naukowej!
Przede wszystkim - dostałam nową pracę. Świetny zespół, wyrozumiały kierownik, elastyczny grafik - wszystko czego dusza zapragnie. Jedyne, co nieco mnie przeraża - w tym miesiącu mam do wypracowania 116 godzin w 15 dni! Ale wszystko jest dopięte na ostatni guzik!
Po drugie - studia dosłownie mnie pochłonęły! Zaczęłam nadrabiać, nadganiać, biegać między wykładowcami by napisać zaległe kolokwia. Ostatnie 3 dni spędziłam głównie w laboratorium nadrabiając doświadczenia. Jeszcze jedno muszę odrobić za tydzień i jeden przedmiot do przodu!
Po trzecie - projekt-wyzwanie "Zmień swoje życie w 30 dni" - jestem na etapie sprzątania i tworzenia listy 100. Wiem, że powinnam ją skończyć wczoraj, ale od kilku dni nie ma mnie w domu po 15 godzin, a kiedy już wrócę - prysznic, notatki, krótka nauka, kolacja, 3 godziny snu i od nowa!
Tak więc już wiecie co u mnie - dzieje się bardzo bardzo dużo! Nawet nie mam chwili żeby przeczytać wiadomości, więc gdyby nawet jutro miała spaść na Wrocław bomba atomowa nie mam o tym zielonego pojęcia!
Pozdrawiam z pola bitwy i obiecuję jutro, a najpóźniej w sobotę wieczorem zaległy post z serii naukowej!
sobota, grudnia 1
Nowe wyzwanie!
Ostatnio przeglądam sporo inspirujących stron czy blogów, dzięki którym mój umysł aż kipi od nowych pomysłów i rwie się do zmian. Bardzo dużo czasu spędziłam ostatnio przeglądając bloga Edyty - lifeskillsacademy. Edyta jest psychologiem i pisze między innymi o organizacji czasu i osiąganiu celów. Myślę, że to odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu, ponieważ poza pracą ma jeszcze dom, męża i małą córeczkę. Prowadzi szkolenia i własną firmę, więc jak nikt inny rozumie, że wszyscy mamy za mało czasu. Poza tym jej porady nie są suche i niewypróbowane jak w niektórych poradnikach - pisze o tym, co sama wypróbowała.
Ale dość o Edycie - czas na wyzwanie. Wyzwanie, które odkryłam dzięki jej blogowi. "Zmień swoje życie w 30 dni" - tak brzmi tytuł wyzwania. 30 dni - 30 wielkich zadań do wykonania, które mają sprawić, że spojrzę inaczej na siebie, dostrzegę mnóstwo możliwości i uwierzę, że mogę zrealizować wszystko co chcę. Trzydziestodniowy program - 4 tygodnie, a każdy inny, bo wyzwanie dzieli się na tematyczne tygodnie.
Tydzień pierwszy - Tydzień Wyrzucania Zbędnych Rzeczy.
Tydzień drugi - Tydzień Próbowania Czegoś Nowego.
Tydzień trzeci - Tydzień Perfekcyjnego Stylu Życia.
Tydzień czwarty - Tydzień Planowania Swojego Czasu.
Zaczynam... 1 grudnia, czyli dziś. Postanowiłam, że grudzień właśnie, mimo, że jest dla mnie chyba najbardziej pracowitym miesiącem w tym roku będzie miesiącem zmian. Dlaczego? Bo chcę żeby nowy rok był jeszcze lepszy. Chcę wejść w Nowy Rok z nowymi umiejętnościami, nowymi, dobrymi nawykami i pełna energii.
Na czym polega pierwszy tydzień?
W pierwszym tygodniu wyrzucamy wszystkie niepotrzebne rzeczy - zepsute, które nie da się naprawić, te które przeszkadzają.
Zasada: Każdego dnia wyrzucasz co najmniej 1 niepotrzebną rzecz - niepotrzebna to taka, która jest zniszczona, nie da się jej sprzedać ani oddać, przeszkadza.
Niepotrzebne rzeczy mogą być wszędzie - mam zamiar przeszukać wszystko - szafę, kosmetyczkę, bagażnik, biurko. Ten tydzień to dobry czas, by zrobić porządek z książkami, gazetami, czy zbędnymi papierkami z torebki.
Ponieważ każdy dzień tygodnia ma dodatkowe zadanie, dziś i jutro spędzę na spisaniu "Listy Stu", czyli 100 swoich marzeń, celów. Ponieważ listę "Things to do before I die" stworzyłam ponad rok temu myślę, że najwyższy czas ją przeorganizować, bo tak jak zmienia się życie, tak zmieniają się nasze marzenia. Poniedziałek spędzę na sporządzaniu Strefy Poprawy i Stref eksperckich - czyli stref, w których powinnam się poprawić i stref, w których jestem lepsza od innych i tym bardziej powinnam je rozwijać.
We wtorek zajmę się wyborem 3 celów związanych z pracą zawodową, karierą, 2 dotyczących związków z innymi ludźmi, 4 dotyczących samorozwoju i 2 związanych z trybem Twojego życia
i określeniem, przy asyście kalendarza, daty realizacji każdego z tych celów. Określę też najbliższe możliwe działanie, które przybliży mnie do realizacji tych 11 celów.
Sobota, czyli ostatni dzień pierwszego tygodnia ma przebiegać pod hasłem: i ja mogę być bogatszy!
Polega to na zapisywaniu od tego dnia wszystkich przychodów i wydatków, zbieraniu paragonów, biletów, sporządzaniu listy zakupów, kupowaniu tylko tego, co naprawdę potrzebne.
Myślę, że to ciekawe wyzwanie, które może nauczyć mnie wielu ciekawych rzeczy i przysporzyć nowych doświadczeń. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. A może ktoś jest chętny by dołączyć do mnie i razem ze mną przechodzić przez wyzwanie?
Ale dość o Edycie - czas na wyzwanie. Wyzwanie, które odkryłam dzięki jej blogowi. "Zmień swoje życie w 30 dni" - tak brzmi tytuł wyzwania. 30 dni - 30 wielkich zadań do wykonania, które mają sprawić, że spojrzę inaczej na siebie, dostrzegę mnóstwo możliwości i uwierzę, że mogę zrealizować wszystko co chcę. Trzydziestodniowy program - 4 tygodnie, a każdy inny, bo wyzwanie dzieli się na tematyczne tygodnie.
Tydzień pierwszy - Tydzień Wyrzucania Zbędnych Rzeczy.
Tydzień drugi - Tydzień Próbowania Czegoś Nowego.
Tydzień trzeci - Tydzień Perfekcyjnego Stylu Życia.
Tydzień czwarty - Tydzień Planowania Swojego Czasu.
Zaczynam... 1 grudnia, czyli dziś. Postanowiłam, że grudzień właśnie, mimo, że jest dla mnie chyba najbardziej pracowitym miesiącem w tym roku będzie miesiącem zmian. Dlaczego? Bo chcę żeby nowy rok był jeszcze lepszy. Chcę wejść w Nowy Rok z nowymi umiejętnościami, nowymi, dobrymi nawykami i pełna energii.
Na czym polega pierwszy tydzień?
W pierwszym tygodniu wyrzucamy wszystkie niepotrzebne rzeczy - zepsute, które nie da się naprawić, te które przeszkadzają.
Zasada: Każdego dnia wyrzucasz co najmniej 1 niepotrzebną rzecz - niepotrzebna to taka, która jest zniszczona, nie da się jej sprzedać ani oddać, przeszkadza.
Niepotrzebne rzeczy mogą być wszędzie - mam zamiar przeszukać wszystko - szafę, kosmetyczkę, bagażnik, biurko. Ten tydzień to dobry czas, by zrobić porządek z książkami, gazetami, czy zbędnymi papierkami z torebki.
Ponieważ każdy dzień tygodnia ma dodatkowe zadanie, dziś i jutro spędzę na spisaniu "Listy Stu", czyli 100 swoich marzeń, celów. Ponieważ listę "Things to do before I die" stworzyłam ponad rok temu myślę, że najwyższy czas ją przeorganizować, bo tak jak zmienia się życie, tak zmieniają się nasze marzenia. Poniedziałek spędzę na sporządzaniu Strefy Poprawy i Stref eksperckich - czyli stref, w których powinnam się poprawić i stref, w których jestem lepsza od innych i tym bardziej powinnam je rozwijać.
We wtorek zajmę się wyborem 3 celów związanych z pracą zawodową, karierą, 2 dotyczących związków z innymi ludźmi, 4 dotyczących samorozwoju i 2 związanych z trybem Twojego życia
i określeniem, przy asyście kalendarza, daty realizacji każdego z tych celów. Określę też najbliższe możliwe działanie, które przybliży mnie do realizacji tych 11 celów.
Sobota, czyli ostatni dzień pierwszego tygodnia ma przebiegać pod hasłem: i ja mogę być bogatszy!
Polega to na zapisywaniu od tego dnia wszystkich przychodów i wydatków, zbieraniu paragonów, biletów, sporządzaniu listy zakupów, kupowaniu tylko tego, co naprawdę potrzebne.
Myślę, że to ciekawe wyzwanie, które może nauczyć mnie wielu ciekawych rzeczy i przysporzyć nowych doświadczeń. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. A może ktoś jest chętny by dołączyć do mnie i razem ze mną przechodzić przez wyzwanie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)