piątek, listopada 30

Podsumowanie wyzwania "Listopad miesiącem bez zakupów"

I tak oto zakończyło się z dniem dzisiejszym moje trzydziestodniowe wyzwanie - listopad miesiącem bez zakupów. O tym dlaczego zdecydowałam się na takie wyzwanie pisałam tutaj. Teraz przyszedł czas by podzielić się z Wami refleksjami na ten temat.

Czy wytrwałam? Tak, wytrwałam! Przyznam się szczerze - kupiłam jedną czerwoną szminkę, ale tylko dlatego, że używam jej naprawdę często, a poprzednia się skończyła.
Czy było ciężko? Na początku było, ale z czasem pokusa była coraz mniejsza?
Co zauważyłam? Przede wszystkim zauważyłam, że gotówka nie wypływa z mojego portfela, co zdarzało się wcześniej. Poza tym zauważyłam, że da się żyć bez kupowania co miesiąc nowego lakieru czy koszulki. Zauważyłam też zużycie kilku produktów, których zaczęłam używać częściej i zużyłam kilka kosmetyków do pielęgnacji ciała - między innymi żel do twarzy, żel pod prysznic i szampon. Pewnie dla Was to standard, ale dla mnie - niesamowitego chomika - duże zdziwienie, ponieważ posiadając kilka żeli pod prysznic czy szamponów i używając ich zamiennie, nie byłam w stanie zużyć ich w standardowym czasie, w jakim powinno się je zużywać. Zauważyłam także, że przecież nie umrę, nic nie kupując, sklepy są przecież otwarte codziennie, a półki sklepowe zapełnione towarem.
Ile udało mi się zaoszczędzić? Około 200 złotych.
Na co przeznaczę zaoszczędzone pieniądze? Zaoszczędzone pieniądze postanowiłam przeznaczyć na dodatkowe lekcje jazdy, ponieważ do 19 stycznia mam zamiar wyrobić się ze zrobieniem prawa jazdy. Część z tych pieniędzy przeznaczyłam też na prezent mikołajkowy dla mojego partnera.
Czy zmieniło się moje podejście do kupowania? Zdecydowanie tak. Jak już napisałam wyżej - teraz wiem, że mogę żyć bez kupowania 'na zapas', bo uświadomiłam sobie, ze sklepy są przecież otwarte codziennie i towaru nigdy nie brakuje. Dodatkowo uświadomiłam sobie, skąd moja potrzeba kupowania na zapas - jest kilka przyczyn. Po pierwsze, od kiedy byłam małą dziewczynką słyszałam opowieści mojej babci o czasach, kiedy ona była w moim wieku - a panowała wtedy II wojna światowa i praktycznie nic nie było można kupić, a jeżeli już coś było dostępne to było w niesamowitych cenach, a że moja babcia pochodziła z bardzo biednej i wielodzietnej rodziny, to mogli polegać tylko na tym, co sami wyhodują. To bardzo odbiło się na mojej psychice, ale nigdy nie zwracałam na to uwagi. Dodatkowo, na moją chęć kupowania 'na zapas' mocno wpłynął fakt, że kiedy byłam w podstawówce moi rodzice mieli poważne problemy finansowe - poradziliśmy sobie tylko dzięki pomocy dziadków. I dopiero w listopadzie, powstrzymując się od kupna kolejnego szamponu, dotarło do mnie, dlaczego chcę go kupić, mimo, że w szafce mam jeszcze dwa. Pomyślałam wtedy "ok, obiecałam sobie, że nie będę nic kupować, ale co jeżeli za miesiąc skończą mi się szampony i akurat nie będę miała pieniędzy, by go kupić?". Odstawiłam wtedy grzecznie ten szampon na półkę, ale całą drogę powrotną myślałam o tym, dlaczego świadomość, że nie będę go kupować spowodowała taką myśl. Dopiero po kilku godzinach zrozumiałam, co jest nie tak. Ten miesiąc bez zakupów pomógł mi się uporać z tą fobią.
Co dalej? Postanowiłam, że wyzwanie na jednym miesiącu się nie skończy. Nie będzie ono jednak polegało na tym, że nie będę mogła kupić sobie nic, poza najpotrzebniejszymi rzeczami, które mi się skończą. Dopuszczam możliwość spełnienia jakiejś swojej zachciewajki raz na jakiś czas. Postanowiłam jednak, że będę kupować rozsądnie - w końcu nie potrzebuję kilku szamponów do włosów czy różowych szminek. Postanowiłam także, zainspirowana kilkoma blogami zacząć nowy blogowy projekt o nazwie "projekt denko". Nie będzie się on pojawiał regularnie, ale co jakiś czas, mam zamiar opisać kilka produktów, które mam zużyłam w ostatnim okresie.

Jeżeli macie te same problemy co ja, to naprawdę zachęcam do spędzenia miesiąca na tym wyzwaniu. Jest to coś dobrego, ponieważ można sporo zaoszczędzić i dowiedzieć się, gdzie niepostrzeżenie ulatują pieniądze, które przecież powinny być w portfelu.

2 komentarze:

  1. Ja mam podobnie ;) Dorabiam sobie jako konsultantka firmy kosmetycznej i przeglądając nowy katalog często kupuję kolejną wodę toaletową czy balsam do ciała bo przecież jest w promocji, a jak mi się skończy to może go akurat nie być.

    Dlatego we wrześniu stworzyłam sobie arkusz w Excelu, w którym wypisałam wszystkie moje kosmetyki. Okazało się nawet, że część rzeczy była już przeterminowana. Wtedy uświadomiłam sobie, że najpierw muszę zużyć to co mam, a dopiero gdy będę w połowie ostatniego opakowania mogę kupić nowe.

    Dotarło do mnie, że mogę w ten sposób zaoszczędzić nawet kilkadziesiąt złotych miesięcznie :) Dzięki temu w tym roku mogę pozwolić sobie na troszkę droższe prezenty gwiazdkowe dla rodziny. Dlatego bardzo polecam "Projekt Denko" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Excel to świetny pomysł - chyba też skataloguję swoje kosmetyki, będę wiedziała co mam bez zaglądania za każdym razem do szafki! Dzięki! :D

      Usuń