niedziela, listopada 4

Seria "Zorganizuj się" - planowanie i zarządzanie czasem

Planowanie, planowanie, wszędzie to planowanie! Ale prawdą jest, że dzięki planowaniu zyskujemy dodatkowy czas, który możemy przeznaczyć na przyjemności. Dlaczego? Bo nie tracimy czasu na zastanawianie się 'co teraz?'.
Jestem osobą, która planuje dosłownie wszystko - od tego, w co będę ubierać się w przyszłym tygodniu, na jaki kolor będę musiała przez to pomalować paznokcie, przez to co zrobię na obiad, aż po obowiązki na kolejny dzień i listy zakupów - tych codziennych, ale także świątecznych.
Niektórzy pewnie stwierdzą, że to zabieranie sobie spontaniczności, ale moim zdaniem na spontaniczność przychodzi czas po obowiązkach, a te chcę wypełnić najlepiej jak mogę, ale także w jak najkrótszym czasie.
Dla mnie planowane działanie to bardziej efektywne działanie. Pozwala też na dobrą organizację dnia czy pracy, ponieważ musimy ustalić priorytety. Dodatkowo planowanie każdego dnia czy zadania pomaga wyrobić sobie systematyczność. Poza tym chyba każdy chciałby poza pracą mieć jeszcze czas na hobby, rodzinę, przyjaciół, kurs jogi czy francuskiego.
Sama jeszcze niedawno myślałam, że nie da się pogodzić pracy, studiów dziennych na dwóch kierunkach, posiadania rodziny ( co prawda w formacie 2+kot, ale jednak ), nauki języków i hobby. A jednak się da. Jedyne, czego do tego potrzeba to dobra organizacja, wyeliminowanie tak zwanych 'zbędnych aktywności i przestać być przedstawicielem pokolenia 'nie mam czasu', bo czasu nie mają tylko leżący 6 stóp pod ziemią. Sama też od tego zaczynałam.
Jak to zrobiłam?

Zaczęłam od prowadzenia dziennika aktywności - przez tydzień w notesie zapisywałam dosłownie wszystkie czynności, czas ich trwania oraz mój poziom energii. Poziom energii był mi potrzebny do określenia, kiedy jestem najbardziej efektywna. Okazało się, że moje 'nie mam czasu' przeznaczam na przeglądanie portali plotkarskich, oglądanie seriali i bezmyślne surfowanie po internecie. Do tej pory raz lub 2 w miesiącu prowadzę dziennik aktywności - sprawdzam samą siebie, czy znów nie popełniam starych błędów. Dzięki dziennikowi aktywności dowiedziałam się, że marnuję około 11h tygodniowo, czyli praktycznie 1,5h dziennie!

Po drugie, posprzątałam mieszkanie. Brzmi śmiesznie, ale posprzątanie przestrzeni wokół siebie powoduje, że nie tracimy czasu na szukanie potrzebnych rzeczy. Pozbyłam się też rzeczy, które nie były przeze mnie użytkowane lub nie miałam związanych z nimi wspomnień. Dlaczego - chociażby dlatego, że w szafie zalegała mi sterta ubrań, których już nie nosiłam, a ja stałam przed nią i nie wiedziałam w co mam się ubrać! Od kiedy w szafie mam mniej ubrań, ale te, które faktycznie noszę, nie mam problemu z szybkim skompletowaniem stroju i wyborem dodatków, bo wiem, że wszystko do siebie pasuje.

Po trzecie - zaczęłam robić najpierw to, co najważniejsze - co z tego, że mam ogromną ochotę poczytać książkę - ważniejsze jest w tym momencie zrobienie prasowania, bo nie mam już czystych ubrań - prasuję. Czytanie poczeka.

Po czwarte - coś, o czym pisałam już w poprzednim poście z tej serii - wypracowałam rutynę. Po raz pierwszy rutynę wypracowałam sobie podczas wyjazdu na praktyki - były one dość męczące, a ja chciałam znaleźć w tym wszystkim jeszcze trochę czasu dla siebie, na ćwiczenia i czytanie. Postanowiłam więc stworzyć pewien rodzaj schematu, jakim będę się posługiwać w trakcie czasu wolnego i tak mi się to spodobało, że postanowiłam przenieść to także do codziennego życia. To naprawdę pomaga - rano praktycznie odruchowo, bez zastanawiania się wykonuję pewne czynności. Tak samo wieczorem. Choćbym była nieziemsko zmęczona wiem, że wieczorem jest czas na przygotowanie posiłku na kolejny dzień i zrobienie prania lub prasowania - i robię to.

Po piąte - robienie list. Listy towarzyszą mi wszędzie - na ważnym spotkaniu, na uczelni, na zakupach. Zapisuję na nich wszystko - od pytań jakie chcę zadać lekarzowi podczas następnej wizyty, zagadnień, które chcę przedyskutować z kierownikiem w pracy, po listę zakupów na obiad czy prezentów na Boże Narodzenie.

Po szóste - kalendarz. Jest ze mną wszędzie - od sklepu mięsnego po spotkanie w sprawie pracy. Zawsze zapisuję w nim wszystkie ważne daty, ale nie tylko - są w nim też moje listy - lista zadań na dany dzień, lista tematów na referaty jakie muszę przygotować, lista zakupów świątecznych, menu na cały tydzień... To jakiego kalendarza używam zobaczycie już we wtorek, a mój sposób prowadzenia kalendarza - w kolejnym odcinku z serii - organizacja.

Pamiętajcie jeszcze o jednym ważnym punkcie - nie da się zarządzać czasem - każdy ma go tyle samo. Trzeba się nauczyć zarządzać sobą w czasie. Bo jedyne nad czym jesteśmy w stanie zapanować, to efektywne wykorzystanie czasu.

Kolejny post z tej serii ukaże się wyjątkowo w czwartek wieczorem lub piątek rano ze względu na mój wyjazd.

10 komentarzy:

  1. Zdanie ''trzeba się nauczyć zarządzać sobą w czasie' jest strzałem w dziesiątkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. I juz wiem jak zaczac sie organizowac !


    Dzieki

    OdpowiedzUsuń
  3. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad prowadzeniem takiego dziennika aktywności. Obawiam się wyniku, wyszłoby jak wiele czasu marnuję i jakoś przez nie mam odwagi zacząć spisywać moich czynności. Ale chyba najwyższy czas się z tym zmierzyć. Bardzo przydatny wpis! :) Muszę jeszcze z Twojej listy opanować robienie najpierw rzeczy najważniejszych i wypracowanie wieczornej rutyny. I może wtedy będę choć w połowie jak aktywna jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi sie Twoj post. Taki dziennik czynnosci to cos co powinnam zaczac pisac. Obawiam sie, ze u mnie bedzie wiecejs zmarnowanego czasu. Z niecierpliwoscia czekam na kolejny post. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam z niecierpliwością! :)
    + Obserwuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochane - ja też bałam się dziennika aktywności! Ale trzeba się z tym zmierzyć, popracować nad sobą, zmienić kilka nawyków i wszystko będzie dobrze! Ja też zaczynałam od tego, że marnowałam bardzo dużo czasu, wierzcie mi. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo ale to bardzo fajnie napisane :) dobry plan jest dobry na wszystko, szkoda ze u mnie czesto zwycieza lenistwo a wtedy trzeba nadrabiac urokiem osoboistym :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A mi przydałaby się umiejętność planowania posiłków. Jak to zrobiłaś?

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny wpis. Strasznie Ci za niego dziękuję. Jutro założę swój dziennik aktywności, razem z dziennikiem jedzenia - będzie łatwiej prowadzić oba równocześnie :D czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Super pomysł:) ja do list zakupów używam aplikacji Listonic:) świetnie się sprawdza, ma gazetki promocyjne ze sklepów i przepisy kulinarne:)

    Dzięki!

    OdpowiedzUsuń