wtorek, października 11

Reorganizacja planu nauki.

Do porażek trudno się przyznać. To prawda, że wolimy chwalić się tym co nam się udało niż przyznawać, że coś nie wyszło. Przez ostatni tydzień dużo na ten temat myślałam. Ciężko było mi sobie uświadomić porażkę. Ciężko jest przyznać się przed Wami, że nie udało mi się zrobić nic co planowałam. Postanowiłam jednak być uczciwa zarówno przed sobą jak i przed Wami. Nie chcę udawać, że wszystko idzie jak po maśle, że ze wszystkim daję sobie radę.
Choroba mnie rozleniwiła, a pogoda, która z polską złotą jesienią nie ma nic wspólnego nie pomagała. Faktem jest, że co roku wiosną i jesienią bardzo mocno odczuwam tak zwane 'przesilenia' - krótko mówiąc czuję się wtedy jak przejechana przez czołg. To jednak nie jest wytłumaczeniem dla mojego niezorganizowania i lenistwa. Kolejną rzeczą, którą uświadomiłam sobie w ciągu minionego tygodnia jest fakt, że narzuciłam sobie zbyt duży rygor - planowałam tydzień praktycznie co do minuty, nie dając sobie czasu nawet na zwykły odpoczynek po powrocie z zajęć. Najpierw starałam się zrealizować plan w 100% - czego efektem była po prostu praca 'na ilość', a nie jakość. Mimo prób jednak nie udawało mi się zrealizować całego zaplanowanego na dany dzień materiału, przez co miałam wymówkę - 'przecież nie dam rady zrobić wszystkiego' i robiłam tylko te zadania z listy, na które miałam ochotę, albo nie zabierałam się za nie wcale.
Wyciągnęłam z tego jednak wnioski.
Po pierwsze zajęłam się swoim zdrowiem - po chorobie całe to jesienne przesilenie odczuwam podwójnie - nie mogę się skupić i ciągle chce mi się spać - zarejestrowałam się do lekarza na ten czwartek i mam zamiar poprosić o skierowanie na badanie krwi. Kupiłam też zestaw witamin i minerałów oraz lecytynę, staram się ograniczyć kawę i energetyki a w zamian jeść więcej owoców i pić soki. Myślę też dość intensywnie nad zamianą kawy na yerba mate - podobno zawiera więcej kofeiny niż kawa a nie wypłukuje magnezu z organizmu i nie niszczy żołądka.
Po drugie mój nowy plan nauki jest już mniej napięty, postanowiłam iść na jakość, nie na ilość. Pozatym przewiduje on rzeczy takie jak porządki, prasowanie itp., a przede wszystkim jest w nim miejsce na odpoczynek.
Długo myślałam jak zmodyfikować plan nauki tak, aby nie przeciążyć się zbytnio obowiązkami, ale jednocześnie robić postępy w nauce. Nie ukrywam, że bardzo zainspirowały mnie Wasze blogi, bo na każdym znalazłam chociażby jedną metodę, która pasuje do mojego stylu życia i charakteru pedantki.

Plan nauki języków:

Postanowiłam podobnie jak helineth robić 5-cio tygodniowy program nauki. Obejmuje on całościową naukę języka. Namawiam swojego partnera (który w języku angielskim jest dużo lepszy ode mnie) na rozmowy po angielsku przez 2 dni w tygodniu, bo bardzo mi zależy żeby opanować język też w sytuacji kiedy nie mam czasu pomyśleć jak odpowiedzieć i ułożyć sobie wcześniej poprawne gramatycznie zdanie w głowie, tak jak nie raz bywało na zajęciach z angielskiego.



Słówka
Czytanie
Słuchanie
Pisanie
Gramatyka
11.10. – 16.10





17.10 – 23.10





24.10 – 30.10





31.10 – 06.11





 
Jeżeli chodzi o francuski, program wygląda tak samo. Początkowo bałam się czytać i oglądać filmy w tym języku, ale w sumie... przecież jak nie spróbuję to się nie nauczę. Na początek postawiłam na bajki dla dzieci, żeby trochę oswoić się z czytaniem w tym języku, a potem będę starała się czytać cokolwiek, byle po francusku.



Słówka
Czytanie
Słuchanie
Pisanie
Gramatyka
11.10. – 16.10





17.10 – 23.10





24.10 – 30.10





31.10 – 06.11





 
Do tego dochodzą jeszcze powtórki do poprawy matury. Z tym niestety jest problem, bo materiału jest po prostu więcej. Postanowiłam, że będę przerabiać jeden dział z danego przedmiotu tygodniowo i powinnam się wyrobić. W najbliższym czasie - do końca tygodnia - postaram się zamieścić tutaj osobne zakładki, gdzie będziecie mogły śledzić jak mi idzie. 
Mam nadzieję, że dawanie sobie tygodniowych celów a nie celów codziennych będzie się lepiej sprawdzało. Pozostaje mi życzyć sobie wytrwałości i dobrej organizacji. 

4 komentarze:

  1. Każdemu zdarzają się porażki:) Dobrze, że zdałaś sobie sprawę co jest nie tak i próbujesz to zmienić:) Faktycznie planowanie tygodnia, a nawet dnia co do minuty nie jest dobrym pomysłem - też to przerabiałam i nigdy nie kończyło się to sukcesem;)
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też ten plan wdrążyłam w życie z moimi językami :D Nie wiem co z tego wyjdzie, ale to się okaże ;) Swoją tabelkę pewnie zamieszczę niedługo też na blogu ;]
    Za twoje osiągnięcia oczywiście trzymam kciuki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Człowiek nie robot- nie martw się i zdrowiej szybko:) Ja jestem fanką planów miesięcznych, działają znacznie lepiej niż tygodniowe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również jestem za tym aby nie planować dnia i tygodnia co do minuty - ta opcja nigdy nie wypali... Przerobiłam to :)

    U mnie plany tygodniowe są najlepsze, miesięczne już zbyt długie i pewnie mobilizacja byłaby mniejsza :) A plan 5-tygodniowy głównie dlatego, że co 5 tyg. będzie notka na blogu podsumowująca plan i oczywiście nagroda :) Cieszę się, że plan się podoba, mam nadzieję, że się jeszcze u Ciebie sprawdzi!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń