Choroba mnie rozleniwiła, a pogoda, która z polską złotą jesienią nie ma nic wspólnego nie pomagała. Faktem jest, że co roku wiosną i jesienią bardzo mocno odczuwam tak zwane 'przesilenia' - krótko mówiąc czuję się wtedy jak przejechana przez czołg. To jednak nie jest wytłumaczeniem dla mojego niezorganizowania i lenistwa. Kolejną rzeczą, którą uświadomiłam sobie w ciągu minionego tygodnia jest fakt, że narzuciłam sobie zbyt duży rygor - planowałam tydzień praktycznie co do minuty, nie dając sobie czasu nawet na zwykły odpoczynek po powrocie z zajęć. Najpierw starałam się zrealizować plan w 100% - czego efektem była po prostu praca 'na ilość', a nie jakość. Mimo prób jednak nie udawało mi się zrealizować całego zaplanowanego na dany dzień materiału, przez co miałam wymówkę - 'przecież nie dam rady zrobić wszystkiego' i robiłam tylko te zadania z listy, na które miałam ochotę, albo nie zabierałam się za nie wcale.
Wyciągnęłam z tego jednak wnioski.
Po pierwsze zajęłam się swoim zdrowiem - po chorobie całe to jesienne przesilenie odczuwam podwójnie - nie mogę się skupić i ciągle chce mi się spać - zarejestrowałam się do lekarza na ten czwartek i mam zamiar poprosić o skierowanie na badanie krwi. Kupiłam też zestaw witamin i minerałów oraz lecytynę, staram się ograniczyć kawę i energetyki a w zamian jeść więcej owoców i pić soki. Myślę też dość intensywnie nad zamianą kawy na yerba mate - podobno zawiera więcej kofeiny niż kawa a nie wypłukuje magnezu z organizmu i nie niszczy żołądka.
Po drugie mój nowy plan nauki jest już mniej napięty, postanowiłam iść na jakość, nie na ilość. Pozatym przewiduje on rzeczy takie jak porządki, prasowanie itp., a przede wszystkim jest w nim miejsce na odpoczynek.
Długo myślałam jak zmodyfikować plan nauki tak, aby nie przeciążyć się zbytnio obowiązkami, ale jednocześnie robić postępy w nauce. Nie ukrywam, że bardzo zainspirowały mnie Wasze blogi, bo na każdym znalazłam chociażby jedną metodę, która pasuje do mojego stylu życia i charakteru pedantki.
Plan nauki języków:
Postanowiłam podobnie jak helineth robić 5-cio tygodniowy program nauki. Obejmuje on całościową naukę języka. Namawiam swojego partnera (który w języku angielskim jest dużo lepszy ode mnie) na rozmowy po angielsku przez 2 dni w tygodniu, bo bardzo mi zależy żeby opanować język też w sytuacji kiedy nie mam czasu pomyśleć jak odpowiedzieć i ułożyć sobie wcześniej poprawne gramatycznie zdanie w głowie, tak jak nie raz bywało na zajęciach z angielskiego.
| Słówka | Czytanie | Słuchanie | Pisanie | Gramatyka |
11.10. – 16.10 | | | | | |
17.10 – 23.10 | | | | | |
24.10 – 30.10 | | | | | |
31.10 – 06.11 | | | | | |
| Słówka | Czytanie | Słuchanie | Pisanie | Gramatyka |
11.10. – 16.10 | | | | | |
17.10 – 23.10 | | | | | |
24.10 – 30.10 | | | | | |
31.10 – 06.11 | | | | | |
Mam nadzieję, że dawanie sobie tygodniowych celów a nie celów codziennych będzie się lepiej sprawdzało. Pozostaje mi życzyć sobie wytrwałości i dobrej organizacji.
Każdemu zdarzają się porażki:) Dobrze, że zdałaś sobie sprawę co jest nie tak i próbujesz to zmienić:) Faktycznie planowanie tygodnia, a nawet dnia co do minuty nie jest dobrym pomysłem - też to przerabiałam i nigdy nie kończyło się to sukcesem;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
Ja też ten plan wdrążyłam w życie z moimi językami :D Nie wiem co z tego wyjdzie, ale to się okaże ;) Swoją tabelkę pewnie zamieszczę niedługo też na blogu ;]
OdpowiedzUsuńZa twoje osiągnięcia oczywiście trzymam kciuki ;*
Człowiek nie robot- nie martw się i zdrowiej szybko:) Ja jestem fanką planów miesięcznych, działają znacznie lepiej niż tygodniowe.
OdpowiedzUsuńJa również jestem za tym aby nie planować dnia i tygodnia co do minuty - ta opcja nigdy nie wypali... Przerobiłam to :)
OdpowiedzUsuńU mnie plany tygodniowe są najlepsze, miesięczne już zbyt długie i pewnie mobilizacja byłaby mniejsza :) A plan 5-tygodniowy głównie dlatego, że co 5 tyg. będzie notka na blogu podsumowująca plan i oczywiście nagroda :) Cieszę się, że plan się podoba, mam nadzieję, że się jeszcze u Ciebie sprawdzi!
Pozdrawiam :)