... jestem pracoholikiem. W dodatku pracoholikiem z zapędami perfekcjonistki. Nie uważam tego za problem, wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że jest to jedna z moich dobrych cech. No, może poza momentami, kiedy w słuchawce słyszę "Córcia, dwa tygodnie się nie odzywałaś, masz w ogóle czas coś zjeść?" od mamy i wyrzutami ze strony mojego partnera, który po kilku tygodniach wytężonej pracy dosłownie DOMAGA się spędzenia czasu TYLKO ze mną. Ale taka już jestem, chyba większość moich znajomych zdążyła już się do tego przyzwyczaić.
Uwielbiam mieć dużo do zrobienia - wtedy czuję, że żyję. Nie lubię także nic zostawiać "na potem". Sprawozdanie ma być robione na za tydzień? Co z tego, i tak zrobię dzisiaj, potem nie będzie czasu. Trzeba napisać raport w pracy? Nie ma problemu, będzie na jutro. Dodatkowy dzień w pracy, bo pół załogi jest na L4? Czekaj, tylko sprawdzę czy mam jutro zajęcia, ale prawdopodobnie będę! Taka jestem.
Wiele osób pewnie zarzuci mi, że jestem nieasertywna. Ale to wszystko z asertywnością nie ma nic wspólnego. Bo ja asertywna potrafię być, mogę powiedzieć, że czegoś nie zrobię. Kwestia jest tylko taka, że lubię swoją pracę i nie mam nic przeciwko napisaniu dodatkowego raportu. Oczywiście, zdarzają się dni, kiedy za nic w świecie nie wezmę dodatkowego dyżuru ani papierkowej roboty do zrobienia, bo nie mam czasu bądź mam inne plany. Zdarza się, choć przyznam szczerze - rzadko.
Uważam, że zdanie "Nie mam czasu" nie powinno istnieć. Albo chociaż nie powinno być używane tak często. Bo jeżeli chcemy coś zrobić, to czas znajdziemy zawsze, niezależnie od tego ile mamy do zrobienia. To kwestia chęci, a także - moim zdaniem - organizacji i pewnych trików, których każdy z nas może się nauczyć.
Kiedy miałam 15 lat moi rówieśnicy narzekali, że nie mają czasu nigdzie wyjść, bo są taaaaak zawaleni nauką i pomaganiem w domu... Ja, w czasie, kiedy oni narzekali, po szkole pomagałam w małym sklepiku prowadzonym przez dziadków i mamę, chodziłam do szkoły muzycznej i na francuski, miałam jedną z wyższych średnich w szkole i czas by wyjść ze znajomymi. Organizacji nauczyłam się już wtedy. Bo pracowitości i sumienności nauczyła mnie babcia. Dzięki temu nauczyłam się radzić sobie w dorosłym życiu.
Ale wracając do sedna. Pracoholikiem jestem, to fakt. Ale dodatkowo jestem ambitna, moja mama twierdzi, że za bardzo, że czasem powinnam nauczyć się odpuszczać samej sobie. Może ma rację, nie wiem. Ale moja ambicja powoduje, że staram się być perfekcyjna we wszystkim co robię, niezależnie, czy są to studia, praca czy hobby. Czasami jestem tak pochłonięta pracą i studiami, że wpadam w (jak określa to mój partner) czarną dziurę - zapominam o całym świecie, liczą się tylko, albo przede wszystkim realizowane projekty. I ma rację.
Ostatnio też wpadłam w "czarną dziurę" - praca, studia na dwóch kierunkach, realizacja dwóch projektów badawczych (staram się o stypendium), samorozwój, który w moim przypadku ostatnio ograniczał się jedynie do wizyt w siłowni trzy razy w tygodniu i nauki francuskiego, a w wolnych chwilach dbanie o dom zawładnęły moją głową - i mimo, że w planach na marzec miałam wiele innych projektów, to nawet nie obejrzałam się, kiedy miesiąc minął. A we mnie pozostał niedosyt, bo mam wrażenie, że coraz mniej czasu poświęcam tej stronie. Bo skoro daję z siebie 150% na innych polach działania, to dlaczego nie daję z siebie tyle tutaj? Przecież uwielbiam pisać. Rozważałam nawet rozesłanie swoich wypocin do kilku redakcji, bo zawsze chciałam pisać.
W tym wypadku postanowiłam położyć przed sobą wyzwanie - po pierwsze, chciałabym, by w kwietniu pojawiło się tu 8 - 10 nowych artykułów. Początkowo w planach miałam pisanie co drugi dzień, jednak po głębszej analizie tego problemu i przestudiowaniu kalendarza stwierdziłam, że to niemożliwe.
Tak jak mówiłam, lubię, kiedy wszystko co robię jest perfekcyjne, a artykułom, które tu zamieszczam poświęcam bardzo dużo czasu - napisanie jednego tekstu zajmuje minimum godzinę, a dopracowanie go i znalezienie odpowiednich zdjęć zajmuje co najmniej kolejną godzinę. Dodatkowo w kwietniu dzieje się naprawdę dużo - poza pracą, mam nawał kolokwiów (od 5 kwietnia średnio 2 kolokwia w tygodniu, i tak do końca miesiąca). W pierwszy weekend po świętach także jestem wyjęta z życia, ponieważ pomagam mojemu partnerowi w organizacji pewnego dość dużego przedsięwzięcia, które ma się odbyć już 6 kwietnia. A na dokładkę jeszcze projekty badawcze, każdy inny, mimo że z pokrewnych dziedzin nauki, ale każdemu z osobna muszę poświęcać około 10 godzin tygodniowo, które muszę zamknąć do końca miesiąca, bo w maju czekają mnie kolejne konferencje naukowe, w czasie których będę opowiadać o badaniach jakie prowadzę. A do tego wszystkiego dochodzi fakt, że staram się o staż w laboratorium, co oznacza, że przede mną rozmowy wstępne, egzamin praktyczny, teoretyczny oraz właściwa rozmowa kwalifikacyjna.
Po realnej analizie czasu, jaki mi pozostaje, stwierdziłam, że powinno mi się udać napisać 8 do 10 artykułów.
Mam nadzieję, że Wy nie macie mi za złe utknięcia w mojej "czarnej dziurze" i że zajrzycie tu ponownie, kiedy ukażą się nowe artykuły :)
"Uważam, że zdanie "Nie mam czasu" nie powinno istnieć. Albo chociaż nie powinno być używane tak często. Bo jeżeli chcemy coś zrobić, to czas znajdziemy zawsze, niezależnie od tego ile mamy do zrobienia. To kwestia chęci, a także - moim zdaniem - organizacji i pewnych trików, których każdy z nas może się nauczyć."
OdpowiedzUsuńOj, kategorycznie się nie zgodzę - powinno istnieć :)Moim zdaniem trzeba obiektywnie ocenić swoje możliwości i nie brać na bary za wiele, rozplanowywać zajęcia tak aby w razie w został jakiś czas a nie żeby żyłować albo nie zdążyć. A to co zostanie spędzić z bliskimi czy z rodziną.
Pozdrawiam :)
Zgodzę się z Navią, czekałam na Twojego nowego posta, ale przyznam, że trochę się zawiodłam. Uważam, że trochę przesadzasz, bo nie można robić wszystkiego perfekcyjnie, trzeba mieć trochę czasu na zabawę, na relacje z innymi ludźmi, na odrobinę nieoczekiwanych sytuacji, bo one tworzą wspaniałe wspomnienia :) Planowanie jest ważne, baaa... nawet bardzo, ale nie można mieć zaplanowanego calego życia. W sumie bardzo podobal mi się Twój post "singiel w związku" to naprawdę rewelacyjne rozwiązanie, ale jeśli wolisz napisać jakiś raport i brać na siebie coraz więcej obowiązków zamiast spędzić trochę więcej czasu ze swoim facetem, to wydaje mi się, że coś jest nie tak jak należy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anka :)
Myślałem że to ja biorę zbyt dużo na siebie, jednak widzę że można mieć jeszcze więcej zajęć :)
OdpowiedzUsuńJa nie rozumiem jak można "Nie mieć czasu" ja studiuje 2 kierunki, mam masę dodatkowych rzeczy, wysypiam się dziennie od 8 do 10 godzin a mimo to mam dużo czasu wolnego, gdzie moi znajomi z uczelni mając jeden kierunek marudzą że uczelnia zabiera im tyle czasu że nie mają się kiedy uczyć
ciągle obiecujesz nowe posty, a wychodzi na to że nie masz nawet na nie czasu :)
OdpowiedzUsuńmoże warto zwolnic ...