Jedną z wizytówek naszych czasów jest scena napadu na
bezbronnego człowieka na próżno
wzywającego pomocy. Świadkowie zajścia są zbyt pochłonięci swoim życiem by
pomóc. Do tego obrazka pasuje sporo rzeczywistych wydarzeń. Mogą to być
przykłady bardzo głośne w Stanach Zjednoczonych – Kitty Genovese – kobieta zasztyletowana
na ulicy podczas powrotu do domu z pracy. Działo się to nad ranem, ale sytuację
tą widziało przez okna 38 osób. Tylko jedna wezwała pomoc. Kolejny przykład –
osiemnastoletnia operatorka centrali telefonicznej będąca sama w biurze wyrwała
się swojemu gwałcicielowi i naga wybiegła na ulicę. Wokół niej zebrał się tłum
i obserwował jak oprawca zaciąga ją do powrotem do budynku. Pomogło jej 2
policjantów przechodzących przypadkowo obok.
Podobne sytuacje dzieją się w Polce i na całym świecie. Ilu
ludzi doskonale wiedząc, że w mieszkaniu obok czy piętro wyżej mężczyzna bije
swoją kobietę czy dzieci zareaguje? Ilu ludzi zareaguje widząc bijących się na
ulicy nastolatków? Niewielu. Skąd wiem? Bo sama widziałam bójkę dwóch
piętnastolatków. Wokół nich tłum ludzi, w tym mężczyzn trzykrotnie starszych i
cięższych od nich – bez problemu mogliby ich rozdzielić, ale tylko stoją i
obserwują ich. Rozdzielili ich znajomi z ich szkoły, którzy widzieli to z okna
mieszkania i wybiegli do nich.
Inny przykład? Sama w nim uczestniczyłam. Pod pewną galerią
w mieście, w którym mieszkam codziennie siedzi bezdomny mężczyzna, który nie ma
nóg i prosi przechodniów o jedzenie. Ludzie dają mu pieniądze ale także chleb,
mleko, kanapki i środki czystości. Słyszałam już wiele historii o tym, że nie
jest on biedny, że ma mieszkanie i że żebrze żeby sobie „dorobić”. Nie wydaje
mi się, żeby ktokolwiek dla własnej przyjemności prosił w miejscu publicznym o
jedzenie. Ale nie o tym. Miejsce w którym on zazwyczaj siedzi nie jest w
pobliżu mojego miejsca zamieszkania, ale czasami, kiedy jestem w tamtej okolicy
daję mu wodę albo kanapki, które mam w torebce. Przecież ja ich już nie zjem, w
domu mam dużo jedzenia, a jemu się przyda. Mężczyzna zawsze się uśmiechnie i
podziękuje, nigdy nie odmówi wzięcia jedzenia. Pewnego dnia dałam mu kanapki i
stanęłam przy przejściu dla pieszych, a za sobą usłyszałam głos kobiety, która
powiedziała, że nie powinniśmy się interesować takimi osobami, bo one się na
nas wzbogacają, a poza tym skoro ludzie dają mu jedzenie, to pieniądze, które
dostaje od ludzi na pewno musi przepijać. Nie wytrzymałam i mimo, że kobieta
mogłaby być moją matką, odpowiedziałam jej dość niegrzecznie, że to nie jej
sprawa na co wydaję swoje pieniądze ani komu daję swoje jedzenie, bo nie jem za
jej, a skoro ona jest chora na znieczulicę, to współczuję jej rodzinie i nie
życzę jej żeby była w takiej sytuacji jak on, bo z opowiadań babci, która
urodziła się 3 lata przed pierwszą wojną światową wiem, że głód to najgorsze co
może człowieka spotkać. Tłum ludzi patrzył tylko na nią i na mnie. Zazwyczaj
nie unoszę się uczuciami, jestem dość zamknięta w sobie i rzadko płaczę, ale
kiedy wsiadłam do autobusu łzy popłynęły mi po policzkach. Na biedę zawsze
byłam bardzo wyczulona.
Dlaczego nie chcemy pomagać innym? Dlaczego pomagamy jednym
a innym już nie?
Amerykańscy psychologowie zauważyli, że prawdopodobieństwo
nadejścia pomocy jest większe w obecności jednego człowieka niż grupy ludzi, ze
względu na rozproszenie odpowiedzialności – nikt konkretny nie czuje się
zobowiązany do pomocy.
Poza tym ostateczne zachowanie świadka zależy także od
zachowania innych ludzi – jeżeli inni widząc sytuację zagrażającą czyjemuś
życiu będą zachowywali się wobec niej obojętnie, zazwyczaj nawet osoba, która
będąc w tej samej sytuacji bez innych świadków byłaby skłonna do pomocy, w sytuacji, kiedy inni świadkowie są niezainteresowani
zdarzeniem też nie pomoże.
A co gdyby z tłumu wyrwał się jednak ktoś do pomocy? Oczywiście
inni też ruszyliby do pomocy.
Większość ludzi mówi, że pomoc należy się każdemu,
niezależnie od rasy, płci czy klasy społecznej. Dlaczego więc mężczyźni chętnie
pomogą pięknej kobiecie spotkanej przypadkiem na ulicy a nie bezdomnej
szukającej na śmietniku jedzenia?
Nikt nie chce pomóc bezdomnemu, ponieważ… spotkałoby się to
z krytyką tłumu. Mimo, że prawdopodobnie znalazłby się ktoś pochwalający to
zachowanie to większość byłaby przeciwna.
Dlatego niewiele osób zatrzymuje się na ulicy obok leżącego
na chodniku człowieka by sprawdzić chociaż czy oddycha. Większość myśli od razu
„pijany” i nie pomyśli, że ta osoba może właśnie odczuwać spory spadek poziomu
cukru we krwi, którego objawy są niemal identyczne jak objawy upojenia
alkoholowego – chwiejny krok, trzęsące się ręce, bełkotanie…
A przecież każdy kto stara się pomóc innej osobie zasługuje
na uznanie a nie obelgi… pamiętajcie o tym.